Kim Dzong Un chce rozmawiać ze Stanami Zjednoczonymi na temat denuklearyzacji Półwyspu Koreańskiego. Wkrótce dojdzie także do pierwszego od ponad 10 lat spotkania przywódców obu Korei. USA twierdzi, że jest to efekt sankcji nałożonych na Pjongjang, a także wspólnych manewrów Stanów Zjednoczonych z Koreą Płd.
Według informacji przedstawionych przez Seul północnokoreański przywódca Kim Dzong Un na spotkaniu z delegacją Korei Południowej oznajmił, że jest gotowy na szczere rozmowy z Waszyngtonem dotyczące denuklearyzacji Półwyspu Koreańskiego i normalizacji stosunków dwustronnych. Kim stawia dwa warunki, które muszą być spełnione, by rezygnacja z broni atomowej doszła do skutku. Chodzi o zagwarantowanie bezpieczeństwa i zaprzestanie militarnej presji na reżim. Korea Północna zapewnia także, że w czasie negocjacji nie będzie prowadziła żadnych prowokacji militarnych oraz testów nuklearnych i balistycznych. Po powrocie z Pjongjangu Chung Eui-yong, szef południowokoreańskiego biura bezpieczeństwa, ogłosił, że w kwietniu ma dojść do spotkania Kim Dzong Una z prezydentem Korei Płd. Moon Jae-inem w granicznej miejscowości Panmundżom w koreańskiej strefie zdemilitaryzowanej. Będzie to trzeci szczyt przywódców obu państw od zakończenia wojny koreańskiej (1950–1953). Poprzednie spotkania odbyły się w 2000 i 2007 r.
Chung poinformował także, że Seul i Pjongjang uzgodniły ustanowienie gorącej linii – specjalnego kanału komunikacji między liderami, który ma służyć konsultacjom i redukcji napięć. Pierwsza rozmowa tą drogą prezydenta Moona i Kim Dzong Una ma się odbyć przed kwietniowym szczytem.
Jeśli informacje przedstawione przez stronę południowokoreańską zostaną oficjalnie potwierdzone przez Pjongjang, oznaczałoby to, że po raz pierwszy reżim Kima jest skłonny rozmawiać na temat rezygnacji z broni jądrowej w zamian za gwarancje bezpieczeństwa ze strony USA. Do tej pory KRLD twierdziła, że posiadanie przez nią broni nuklearnej nie może być elementem negocjacji.
Czytaj więcej w dzisiejszej "Gazecie Polskiej Codziennie".