Blisko 9-godzinna runda rozmów w formacie normandzkim, prowadzonych w czwartek w Berlinie z udziałem pełnomocników władz ukraińskich i rosyjskich, nie przyniosła przełomu. Uczestnicy uznali jej przebieg za mało rokujący, ale zgodzili się na kontynuację negocjacji.
W negocjacjach uczestniczą też przedstawiciele Francji i Niemiec. Szef administracji prezydenta Ukrainy Andrij Jermak zaznaczył po zakończeniu rozmów, że ma nadzieję na przełom w sprawie wymiany więźniów i otwarcia punktów kontrolnych we wschodniej Ukrainie, ale na obecnym etapie nie udało się porozumieć w tej sprawie.
- Wszystkie strony potwierdziły zainteresowanie kontynuacją rozmów. Z całą pewnością bardzo szybko dojdzie do spotkania doradców politycznych" z Ukrainy, Rosji, Niemiec i Francji, ale „nie udało się uzgodnić, gdzie takie spotkanie miałoby się odbyć". Sam Jermak opowiedział się za przeniesieniem dalszych rozmów do Turcji, której zaangażowanie mogłoby pomoc w rozwiązaniu konfliktu, ale - jak podkreślił - musiałyby na to wyrazić zgodę wszystkie strony.
Pesymistyczną ocenę berlińskich rozmów dał przewodniczący delegacji rosyjskiej, z-ca administracji prezydenta Federacji Rosyjskiej Dmitrij Kozak. Jak podkreślił, „żadnej z dyskutowanych kwestii nie udało się postawić w taki sposób, by mogła stać się podstawą przyszłego porozumienia".
W jego ocenie strona ukraińska zajęła nieprzejednane stanowisko w sprawie planu uregulowania sytuacji w Donbasie po zakończeniu „gorącej" fazy konfliktu. Rosjanin przekonywał, że przedstawiciele Francji i Niemiec „deklarowali zrozumienie dla konieczności rozwiązania konfliktu na gruncie politycznym", ale delegacja ukraińska z góry wykluczyła możliwość równoprawnego uczestnictwa w rozmowach "przedstawicieli poszczególnych jednostek administracyjnych Donbasu". - To jest kluczowa kontrowersja, w odniesieniu do której Ukraina wykluczyła możliwość jakichkolwiek ustępstw - dodał.
Zainicjowany przez Niemcy i Francję po rosyjskiej aneksji Krymu z 2014 roku format normandzki miał zapobiec dużej wojnie Rosji z Ukrainą i doprowadzić do realizacji porozumień mińskich, jednak proces ten utknął w martwym punkcie od spotkania przywódców czterech krajów w Paryżu w grudniu 2019 roku.
Pod koniec stycznia br. odbyła się pierwsza tura rozmów z udziałem przedstawicieli Rosji, Ukrainy, Francji i Niemiec, ale nie przyniosły one postępów. Rozmowy w tym właśnie formacie kontynuowano w czwartek w Berlinie, traktując je jak negocjacje ostatniej szansy.
Rozmowy odbywają się, gdy narasta zaangażowanie militarne Rosji w regionie - przy wschodnich granicach Ukrainy stacjonuje ponad 100 tys. rosyjskich żołnierzy, a na Kijów jest wywierana bezprecedensowa presja militarna, polityczna i gospodarcza.