Kontrolowane przez Kreml telewizje - Kanał 1 i NTV - po raz pierwszy pokazały materiały o rosyjskich żołnierzach, którzy zginęli na Ukrainie. Dotychczas Moskwa zaprzeczała, by żołnierze z Rosji uczestniczyli w konflikcie na Ukrainie.
Obie stacje nadały relacje z pogrzebu na cmentarzu w Kostromie, 330 km na północny wschód od Moskwy, 28-letniego Anatolija Trawkina, żołnierza ze stacjonującej tam doborowej 98. gwardyjskiej dywizji powietrznodesantowej. Według Kanału 1 i NTV zginął on przed miesiącem w Donbasie.
Prokremlowskie telewizje podały, że Trawkin wziął urlop w swojej jednostce i w tajemnicy przed rodziną, w tym poślubioną w lipcu żoną, pojechał na Ukrainę. Trawkina pochowano z honorami wojskowymi - orkiestra wojskowa odegrała hymn Rosji, a kompania żołnierzy 98. dywizji oddała salwę honorową.
Kanał 1 i NTV zaprezentowały również relacje z uroczystości żałobnej na cmentarzu w Elektrogorsku, 80 km na wschód od Moskwy, gdzie uczczono pamięć Siergieja Żdanowicza, weterana wojny w Afganistanie, który zginął w maju pod Donieckiem.
W środę obie stacje, a także państwowa Rossija, nadały wspólne oświadczenie czterech organizacji weteranów wojennych - Związku Oficerów, Związku Żołnierzy Wojsk Powietrznodesantowych Rosji, Związku Weteranów Afganistanu i Braterstwa Bojowego - w którym te zaapelowały do Rosjan, aby rosyjskich ochotników walczących w południowo-wschodniej Ukrainie uważali za bohaterów.
- Wszyscy byli żołnierze, którzy pojechali na południowy wschód Ukrainy, kierowali się zewem serca; udali się tam, by bronić bratni naród - oznajmiły cztery organizacje w dokumencie, który ich przywódcy odczytali przed kamerami, stojąc na tle Grobu Nieznanego Żołnierza w Parku Aleksandrowskim przed Murem Kremlowskim.
- Już dawno nadszedł czas, by powiedzieć społeczeństwu rosyjskiemu, całej wspólnocie światowej, że to nie są awanturnicy, przestępcy i najemnicy. Są to ludzie rosyjscy, którzy w genach mają zapisane, że powinni pomagać bratnim narodom w trudnych sytuacjach - oświadczyli.
Jeden z liderów rebeliantów w Donbasie Ołeksandr Zacharczenko obwieścił w końcu sierpnia, że w ich szeregach walczą nie tylko ochotnicy z Rosji, ale także zawodowi wojskowi, którzy specjalnie w tym celu biorą urlopy.
- Nigdy nie ukrywaliśmy, że wśród nas jest wielu Rosjan, bez pomocy których byłoby nam ciężko, trudniej byłoby walczyć. W naszych szeregach było ich około 3-4 tys. Wielu wyjechało już do domu. Jednak większość została tutaj. Niestety również wśród nich są zabici - powiedział przed kamerami TV Rossija.
Według przewodniczącej Komitetu Matek Żołnierzy, organizacji pozarządowej broniącej praw żołnierzy sił zbrojnych Rosji, Walentiny Mielnikowej obecnie na Ukrainie może przebywać 7-8 tysięcy rosyjskich żołnierzy. Swoje szacunki opiera ona na informacjach pozyskanych od rodzin, których synowie lub mężowie pojechali na ćwiczenia wojskowe, a potem utracono z nimi kontakt.
Kijów i Zachód oskarżają Rosję o wysłanie regularnych jednostek wojskowych na wschód Ukrainy. Moskwa temu zaprzecza. Rosyjskie organizacje broniące praw człowieka twierdzą, że do tej pory w walkach na południowym wschodzie Ukrainy zginęło co najmniej 200 rosyjskich żołnierzy.
CZYTAJ TAKŻE: