– Rosja dąży do odtworzenia strefy wpływów na obszarze dawnego Związku Radzieckiego – ocenił sekretarz generalny NATO Anders Fogh Rasmussen. Dodał, że interwencja Rosji na wschodniej Ukrainie byłaby "historycznym błędem".
– Słyszeliśmy publiczne oświadczenia ze strony Rosji, które interpretuję tak, że Rosja chce odtworzyć strefę wpływów na dawnym obszarze sowieckim. (...) I myślę, że o to właśnie chodzi: o próbę zastraszenia Ukrainy, o próbę kontrolowania, a przynajmniej wywierania wpływu na wydarzenia polityczne na Ukrainie i w dodatku o odtworzenie rosyjskiej strefy wpływu, która pokrywa terytorium dawnego obszaru sowieckiego – powiedział Rasmussen na konferencji prasowej po zakończeniu spotkania ministrów spraw zagranicznych państw NATO w Brukseli.
Rasmussen powtórzył, że jest zaniepokojony koncentracją dużej liczby rosyjskich wojsk przy granicy z Ukrainą. Według niego nadal nie ma sygnałów "znaczącej redukcji" tych wojsk. – Te rosyjskie siły zbrojne są w stanie wysokiej gotowości. To bardzo niepokojące – ocenił.
– Jeśli Rosja dokonałaby dalszej interwencji na Ukrainie, nie wahałbym się tego nazwać historycznym błędem. Doprowadziłoby to do dalszej międzynarodowej izolacji Rosji i miałoby dalekosiężne konsekwencje dla relacji miedzy Rosją a światem zachodnim. Byłby to błąd o wielkich strategicznych konsekwencjach – oświadczył. Zastrzegł, że Sojusz nie dyskutuje o "opcjach militarnych" i chce dyplomatycznego rozwiązania kryzysu.
Jeśli Rosja także szczerze chce politycznego rozwiązania, to – jak powiedział Rasmussen – pierwszym krokiem powinno być wycofanie sił znad granicy z Ukrainą.