W Paryżu oraz innych miastach Francji odbywają się w sobotę manifestacje „żółtych kamizelek”. W stolicy doszło do spięć z policją, zatrzymano już 154 osoby, płoną samochody na ulicach. Władze stolicy zamknęły z powodu protestów kilkanaście stacji metra oraz stacji kolejki RER.
Do godziny 13. Policja zatrzymała w Paryżu 154 osoby. W kilku miejscach stolicy doszło do przepychanek demonstrantów z policją. Podpalono kilka samochodów. W W XVII dzielnicy Paryża policja użyła przeciwko manifestantom gazu łzawiącego.
Władze wydały zgodę na dwie demonstracje w sobotę: na Placu Wagram oraz Place de la Bourse.
Policja spodziewa się w stolicy około 7 tys. demonstrantów, w tym około tysiąca z tzw. ruchu BlackBloc, który znany jest ze stosowania przemocy podczas demonstracji.
Szef policji Didier Lallement ostrzegł w sobotę, że podczas demonstracji „żółtych kamizelek” w Paryżu „nie może być zniszczenia ani chaosu na Polach Elizejskich”, gdzie zakazano dwóch demonstracji.
„Na tej alei, która jest wizytówką naszego kraju, wymagamy spokoju. Dlatego zakazałem tych demonstracji” - powiedział prefekt podczas briefingu prasowego w sobotę. Prefekt uznał również za „infantylne” wezwanie do „obywatelskiego nieposłuszeństwa”, wystosowane przez jednego z przywódców „żółtych kamizelek”, Jerome’a Rodriguesa, który apelował, aby zatrzymywani uczestnicy demonstracji nie okazywali policji dowodów tożsamości.
Demonstracje „żółtych kamizelek” wsparł lider skrajnie lewicowej Francji Nieujarzmionej Jean Luc Melenchon, który pogratulował na Twitterze demonstrantom organizacji protestu i wezwał do niestosowania przemocy. „Prefekt Lallement czeka na incydenty, aby uruchomić maszynę do nokautowania i uwięzienia” - stwierdził Melenchon.
Une voiture en feu au départ de la manifestation. #12septembre #GiletsJaunes pic.twitter.com/7qwL3Jzpxa
— Remy Buisine (@RemyBuisine) September 12, 2020
Adrien Quatennens, koordynator Francji Nieujarzmionej, obecny na Place Wagram w Paryżu, ze swojej strony podkreślił, że demonstranci żądają „sprawiedliwości społecznej”.
Demonstrantów wsparł również sekretarz generalny Partii Komunistycznej Fabien Roussel, który stwierdził, że „siła nabywcza Francuzów się zmniejsza, a podatki płacą nie ci, którzy powinni”.
„Oczywiście popieram ich żądania, ponieważ rząd nigdy ich tak naprawdę nie zaspokoił.”- stwierdził Roussel w wywiadzie dla stacji BFM w sobotę. Podkreślił, że wraz z kryzysem gospodarczym i zdrowotnym „ubóstwo gwałtownie rośnie w naszym kraju”. „Nie widzieliśmy przywrócenia solidarnego podatku od fortun, który był na czele żądań ruchu protestu” – podkreślił Roussel.
Z Paryża Katarzyna Stańko