Prezydent Niemiec Joachim Gauck w wywiadzie dla telewizji publicznej ARD wyraził wątpliwość co do wiarygodnego zerwania postkomunistycznej Lewicy z tradycją rządzącej do 1989 roku w NRD Socjalistycznej Partii Jedności Niemiec (SED).
W wywiadzie udzielonym ARD z okazji zbliżającej się 25. rocznicy upadku muru berlińskiego Gauck odniósł się do możliwości objęcia przez polityka Lewicy Bodo Ramelowa stanowiska premiera w kraju związkowym Turyngia. Byłby to pierwszy taki przypadek w historii zjednoczonych Niemiec.
- Czy partia, która wystawi premiera, rzeczywiście na tyle zerwała z poglądami, jakie miała SED, gdy ta prześladowała obywateli, że możemy jej w pełni zaufać? - pytał prezydent podczas rozmowy z ARD. Jak zaznaczył, ma problem z zaufaniem wobec niektórych osób w szeregach Lewicy. - Ludzie, którzy przeżyli NRD i są w moim wieku, muszą się bardzo starać, żeby zaakceptować taki układ - powiedział pastor i były wschodnioniemiecki dysydent.
Komentując słowa prezydenta, tygodnik "Der Spiegel" pisze, że Gauck jest "głową państwa, która się miesza do polityki, i że nie ma w tym niczego zdrożnego". Zdaniem komentatora tym razem prezydent przekroczył jednak granicę, której nie powinien przekraczać. "Wiadomo od dawna, że Gauck ma problem z Lewicą, a Lewica z Gauckiem, co nie powinno nikogo dziwić z powodu biografii prezydenta" - czytamy w "Spieglu".
"Obywatel Gauck ma prawo do swojej oceny Lewicy. Występując jako prezydent obywatel Gauck nie powinien jednak publicznie ujawniać tej oceny" - pisze "Der Spiegel".
Kompetencje prezydenta Niemiec ograniczone są w zasadzie do funkcji reprezentacyjnych.
W Turyngii trwają prace nad powołaniem koalicji SPD i Zielonych z Lewicą. Obecnie w SPD trwa partyjne referendum w sprawie współpracy z postkomunistami. Jeżeli większość członków partii poprze taką koalicję, to Ramelow z Lewicy może zostać wybrany w grudniu na premiera Turyngii.