- Zarówno Polska, jak i Węgry podtrzymują swoją wcześniejszą politykę migracyjną, a to znaczy, że nie chcemy stać się krajem migracyjnym, nie odpuścimy w sprawie kwot i nie chcemy europejskiego systemu siłą narzucającego nam, kto ma znajdować się na terytorium naszego kraju. Polska i Węgry dalej są stuprocentowymi sojusznikami, zresztą nie tylko w sprawie imigrantów, ale także w rozpoczętej przeciwko Polsce procedurze europejskiej - mówił Viktor Orban w rozmowie z Radiem Kossuth.
Węgry przygotowały ustawę, na podstawie której można prowadzić rejestr ludzi, którzy są finansowani z zagranicznych źródeł i przy pomocy tych środków organizują nielegalną imigrację do kraju. Pakiet ustaw nosi tytuł „Stop Sorosowi”. Domyślam się, że chodzi o George’a Sorosa. Czy dla jego działalności zostało zapalone czerwone światło?
George Soros lubi opowiadać o tym, a wręcz chwalić się tym, jak wielkie środki finansowe uruchamia, aby wesprzeć migrację. Ma swój plan, który kiedyś zresztą publicznie określił, i go realizuje. Odkąd na Węgrzech toczy się wokół tego planu dyskusja, jego wypowiedzi stały się bardziej stonowane, swojego celu jednak nie zmienił. Stwierdził, że problemem jest płot graniczny, ale to migracja ma być odpowiedzią na kwestię przyszłości Europy. My zaś uważamy, że to migracja jest problemem, a odpowiedzią na nią płot. Soros daje wiele pieniędzy tym, którzy organizują migrację. Rzeczywiście, wprowadzimy teraz nowe prawo i każdy, również George Soros, może zadecydować, czy zaprzestanie swoich działań – wtedy nowe prawo nie będzie go dotyczyło, czy też będzie kontynuował swoje akcje, a wtedy nowe prawo dotknie go bezpośrednio.
Owszem, ale nawet jeżeli George Soros osobiście zostanie wyproszony z Węgier, to przecież może dalej przekazywać pieniądze swoim organizacjom.
Tak, ale najpierw musiałby publicznie je zadeklarować. Te organizacje społeczne – a właściwie pseudospołeczne, bo działają dzięki opłacanym aktywistom i bardziej przypominają partie – będziemy rejestrować osobno. Będą musiały zdawać osobne i szczegółowe sprawozdania finansowe, które będziemy sprawdzać z lupą w ręce. Gdyby się okazało, że te pieniądze wspierają migrację, zostanie na nie nałożony dodatkowy podatek w wysokości 25 proc., a osoby pracujące w tych fundacjach, o ile nie będą Węgrami, nie będą mogły nawet zbliżać się do obszarów granicznych i w ogóle będą miały wzbroniony wstęp na teren Węgier.
Czy mógłby Pan podać przykład, kogo może dotyczyć to nowe prawo i ów wspomniany przez Pana zakaz zbliżania się?
Chcemy trzymać z dala od Węgier wszystkich tych, którzy planują robić coś, co jest skierowane przeciwko interesom mieszkańców naszego państwa, i o tym w ogóle nie będziemy dyskutować. Oczywiście, Węgry są wolnym krajem i można debatować u nas na każdy temat. Zresztą kto śledzi nasze życie publiczne, widzi, że dyskutujemy prawie o wszystkim, a internet i media społecznościowe przenoszą te dyskusje do mieszkań naszych obywateli. Węgry są nowoczesną demokracją, w której dyskusja jest codziennością. I do tego momentu to jest w porządku. Ale skoro już ustaliliśmy, czym jest interes Węgier, i mówimy o najważniejszej sprawie przyszłej dekady – bo według mnie Europa wkroczyła na taką drogę, że przez dziesięć kolejnych lat migracja będzie dla Węgier i Europy kwestią najważniejszą – to od tego punktu nie ma już debatowania, jest tylko działanie.
A czy polityka migracyjna Węgier już się w tej kwestii nie zmieniła? Wielu tak interpretuje fakt, że Węgry przyjęły 1300 osób. Kim oni są i gdzie? Czy zostali przyjęci z powodu kwot?
Węgry odrzucają kwoty i nasza polityka migracyjna pozostaje bez zmian. Patrząc na Węgry widzimy jeden kraj, a pozostałe państwa Grupy Wyszehradzkiej, czyli Polska, Czechy i Słowacja, też nie chcą być państwami imigracyjnymi. Jest zatem blok państw w Europie, które zdecydowanie pokazały, że nie chcą zostać krajami imigrantów. Patrząc na kraje na zachód od nas widzimy, że to już są kraje imigracyjne. I nie jest to tylko kwestia ostatnich lat, ale ostatnich dekad, kiedy przyjmowali oni wielu cudzoziemców. Przyjmowaniem imigrantów kraje Zachodu chcą rozwiązać swój problem demograficzny. Blok krajów środkowoeuropejskich też ma problemy demograficzne, ale chce je rozwiązać nie przy pomocy imigrantów, lecz polityki prorodzinnej. Chcemy, żeby na świecie było więcej węgierskich, polskich, czeskich i słowackich dzieci, w tym widzimy rozwiązanie. Oczywiście nie jest to cel łatwy do osiągnięcia, ale może jest to temat na inną rozmowę. Polityka Węgier pozostaje zatem bez zmian; nie wpuszczamy imigrantów.
Czy przyjęcie tych 1300 osób temu nie przeczy?
Wręcz przeciwnie, jedynie potwierdza naszą politykę. W przypadku tych 1300 ludzi mówimy o osobach, którym według prawa międzynarodowego należy się ochrona. Tym różnią się oni od imigrantów, że najpierw zapukali do naszych drzwi. Tymczasem migranci weszli na teren Węgier w sposób nielegalny, sforsowali granicę, nie trzymali się węgierskiego prawa i zapowiedzieli, że nie mają zamiaru go przestrzegać. Natomiast te 1300 osób, które Pan wspomina, zachowało się zgodnie z prawem. Zatrzymali się przed granicą, zapukali, zgłosili się na posterunkach granicznych i poinformowali nas, że potrzebują ochrony. W największej mierze są to nieletni, dzieci bez opiekunów i kobiety. I w tej sytuacji węgierskie urzędy odpowiedziały: zbadamy Państwa przypadek. Podstawą prawną do tego typu działania były międzynarodowe umowy w sprawie uchodźców, które wcześniej zostały zaakceptowane przez parlament węgierski. Natomiast zasady Unii Europejskiej w sprawie kwot nie zostały przez nas zatwierdzone w żadnym momencie i też nigdy ich nie przyjmiemy. Zatem na podstawie tych kwot nikt nie może domagać się na Węgrzech jakichkolwiek praw dla siebie. Sprawdzimy tych 1300 ludzi i jeżeli faktycznie wymagają ochrony, to oczywiście ją im zapewnimy do momentu, aż tej ochrony nie będą już potrzebować. To ważne, bo gdy tak się stanie, będą musieli wrócić do swoich krajów.
Nigdy zatem nie zostaną obywatelami węgierskimi?
Nigdy. Za to krytykują nas Bruksela oraz organizacje wspierające migrację. Że dajemy ochronę tylko na pewien czas, nie oferując możliwości stałego pobytu. Liczba osób, które na tej podstawie prawnej znajdują się na Węgrzech, jest regularnie publikowana przez urząd ds. migracji. To są publiczne dane – obecnie na Węgrzech przebywa oficjalnie 491 takich osób.
Czyli podsumowując, Warszawa mierząca się z procedurą UE w sprawie zbadania praworządności w Polsce oraz inne kraje będące w podobnej sytuacji mogą liczyć na to samo, co przed kilkoma tygodniami?
Tak, a po narodowych konsultacjach węgierskie stanowisko jest nawet jeszcze mocniejsze i bardziej zdecydowane. Rozmawiałem o tym również przez telefon z polskim premierem. Uzgodniliśmy nasze stanowiska. Na początku roku spotkaliśmy się osobiście, potem jeszcze rozmawialiśmy przez telefon. Zarówno Polska, jak i Węgry podtrzymują swoją wcześniejszą politykę migracyjną, a to znaczy, że nie chcemy stać się krajem migracyjnym, nie odpuścimy w sprawie kwot i nie chcemy europejskiego systemu siłą narzucającego nam, kto ma znajdować się na terytorium naszego kraju. Polska i Węgry dalej są stuprocentowymi sojusznikami, zresztą nie tylko w sprawie imigrantów, ale także w rozpoczętej przeciwko Polsce procedurze europejskiej. Zapewniłem premiera Morawieckiego, że może liczyć na Węgry i nie dojdzie w Europie do takiej hańby, że uczciwe państwo członkowskie zostanie poddane procedurze na podstawie niepotwierdzonych, nieuzasadnionych i niedorzecznych oskarżeń. Węgry wstawią się za Polską!
Jest to skrót rozmowy,
którą dla Radia Kossuth przeprowadził
Gábor István Kiss
Tłumaczył:
Adam Sosnowski