- Nie miałem ani jednego głosu od misjonarzy, czy sióstr, żebyśmy się stąd ewakuowali. W pewnym sensie gwarantujemy lokalnej ludności bezpieczeństwo. Jeśli odejdziemy, ci biedni ludzie zostaną zmasakrowani - powiedział w rozmowie telefonicznej z Telewizją Republika o. Benedykt Pączka, polski misjonarz w ogarniętej wojną domową między chrześcijanami a muzułmanami Republice Środkowoafrykańskiej.
- Noc zapowiada się spokojnie. Ale mimo spokoju w każdej chwili może się coś zdarzyć - tak jak wczoraj, gdy w naszą stronę nagle poleciały strzały z granatników i karabinów - relacjonował Pączka.
Pytany, czy misjonarze dostali jakąś ochronę, odpowiedział: "Nie jesteśmy na misji, śpimy w budynku nieopodal, razem z innymi misjonarzami i siostrami. Dopiero dziś coś się ruszyłu po apelach mediów, skontaktował się ze mną konsul Francji i konsul Polski".
Mimo wystosowanego przez polski MSZ apelu, by natychmiast ewakuować się z ogarniętego konfliktem kraju, misjonarz zadeklarował, że ani on ani inne osoby z misji nigdzie się nie ruszą.
- Nie miałem ani jednego głosu od misjonarzy, czy sióstr, żebyśmy się stąd ewakuowali. W pewnym sensie gwarantujemy lokalnej ludności bezpieczeństwo. Jeśli odejdziemy, ci biedni ludzie zostaną zmasakrowani - powiedział.
Jak informowaliśmy wcześniej, co najmniej 75 osób zginęło w ciągu ostatnich 24 godzin w rezultacie walk między muzułmanami i chrześcijanami w Republice Środkowoafrykańskiej.