Wiele niemieckich gazet w swych wtorkowych wydaniach komentuje wyniki niedzielnych wyborów prezydenckich w Polsce. Komentarze są niemal jednobrzmiące. Polska szeroką drogą zmierza do autorytaryzmu a Rafał Trzaskowski odniósł względny sukces integrując młodych i bardziej liberalnych wyborców.
Dziennik „Frankfurter Allgemeine Zeitung“ pisze:
- Narodowo-konserwatywna partia rządząca PiS ma teraz z wygraną swojego kandydata Andrzeja Dudy trzy lata czasu do następnych wyborów parlamentarnych, aby kontynuować przebudowę Polski w państwo autorytarne. Zapowiedzi wiodących polityków PiS podczas kampanii wyborczej, że po zwycięstwie zaprowadzony zostanie „porządek” w mediach, budzi obawy. Nie można pokładać nadziei w tym, że Duda podczas swojej drugiej kadencji nagle będzie korektywą rządu. W odniesieniu do konkurenta Dudy czytamy: - Tym ważniejsze dla przyszłości Polski jest to, jak Rafał Trzaskowski wraz z opozycją wykorzystają ich względny sukces. Czy uda się im skonsolidować wielki liberalno-demokratyczny obóz, który przede wszystkim w młodszych pokoleniach ma licznych zwolenników?
Z kolei „Sueddeutsche Zeitung“ nie przebiera w słowach i zarzuca obozowi rządzącemu w Polsce niemal wszystko może prócz stworzenia pandemii koronwirusa:
- Ataki partii PiS, która wyraźnie czuła zagrożenie ze strony Trzaskowskiego, skierowane zostały ostatecznie we wszystkich kierunkach: przeciwko dziennikarzom, warszawiakom, Niemcom, Żydom, homoseksualistom, elitom. Co jest szczególnie perfidne, gdyż zarówno Duda, jak i Trzaskowski pochodzą z podobnych miejskich środowisk inteligenckich. Przeciwstawienie temu bardziej przyjaznego języka zamiast obrzucania się błotem jest zasługą Trzaskowskiego, co może mieć trwały efekt. Jednak w tych wyborach prezydenckich, które z natury ograniczają się do dwóch kandydatów i dwóch obozów, mimo wszelkich różnic nie wszystko jest czarne i białe. Rafał Trzaskowski nie był idealnym kandydatem dla niezadowolonej z PiS klasy społecznej. Z jego młodzieńczym, otwartym sposobem bycia był po prostu tym, na kogo można było przystać, któremu powierzono zadanie pokonania Andrzeja Dudy.
Dziennik „Handelsblatt“ konstatuje:
- Jeszcze Polska nie zginęła, jak głosi optymistycznie hymn narodowy kraju z ciemną przeszłością i prosperującą teraźniejszością. I zgadza się. Bowiem to, że kandydatowi opozycji - liberalnemu prezydentowi Warszawy Trzaskowskiemu uda się ponownie uzyskać prawie połowę głosów, wydawało się przed miesiącami urojeniem. Ale teraz jest to tak samo prawdziwe, jak straszne przekonanie, że Polska jest głęboko podzielona. Co to oznacza, można przekonać się codziennie za oceanem. Oby Polsce i Europie oszczędzono takiego losu.
O wyborach w Polsce piszą także lokalne gazety w Niemczech. Zdaniem ukazującego się w Badenii-Wirtembergii dziennika „Reutlinger General-Anzeiger“ wybory prezydenckie w Polsce zmobilizowały i podzieliły. - Zwycięstwo niewielką przewagą prezydenta Andrzeja Dudy ukazuje, że Polska jest politycznie i społecznie głęboko podzielona. Duda i jego partia PiS uszli z podbitym okiem. Prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski w ostatnich tygodniach nauczył skrajnych konserwatystów się bać (…).
Dziennik „Hessische Niedersaechsische Allgemeine“ z Kassel stwierdza, że te wybory mają dwóch zwycięzców. - Wprawdzie Andrzej Duda (...) pozostanie prezydentem, ale Trzaskowski wpędził go w poważne kłopoty. Wybory pokazują, że co drugi Polak nie godzi się na dryfowanie w stronę autorytaryzmu oraz na antyniemiecki i antyeuropejski kurs PiS. Mogłoby to dać opozycji długo oczekiwany impuls, a wraz z Trzaskowskim kandydata, który wie, jak ją zjednoczyć.
W „Badisches Tagblatt“ czytamy: - Te wybory pogłębiły podziały i pozostawiły blizny. Wybrany kolejny raz prezydent Andrzej Duda będzie potrzebował dużo czasu, żeby zlikwidować te podziały, do których sam doprowadził. Jeśli w ogóle będzie chciał to zrobić.