Działające od kilkudziesięciu lat w niemieckim miasteczku Tangerhütte przedszkole straci imię swej patronki Anny Frank. Usunięcia imienia i nazwiska żydowskiej dziewczynki, ofiary nazistowskich Niemiec zażądali rodzice imigranci, którzy twierdzą, że mają kłopot z wyjaśnianiem swoim dzieciom historii patronki tej placówki - podaje portal wpolityce.pl
Usunięcie patronatu Anny Frank, urodzonej w Niemczech żydowskiej dziewczynki, która w wieku 15 lat zginęła w niemieckim obozie Bergen-Belsen popierają władze miasta. Jest to dla nich "część większego projektu". Jak wyjaśnia cytowany przez „Bild” burmistrz miasta Andreas Brohm chodzi o uhonorowanie różnorodności dzieci uczęszczających do przedszkola.
"Nazwa placówki ma być bardziej przyjazna dzieciom i lepiej pasować do koncepcji - różnorodności. To jest ważniejsze niż globalna sytuacja polityczna" - bredzi rodak morderców Anny Frank.
Tragiczna Historia Anny Frank, która wraz z rodziną ukrywała się przed Niemcami w Amsterdamie stała się znana po tym, jak w 1947 roku opublikowano jej pamiętniki. Zapiski młodej dziewczynki są jednym z najważniejszych świadectw Holocaustu w światowej literaturze, a ona sama symbolem milionów ofiar najczystszego zła. Teraz pamięć o niej ma być w niemieckim mieście wymazana.
"Aż strach się zastanawiać co też może rodzić się w głowach mieszkańców Niemiec, dla których nie może istnieć pamięć o ofierze zbrodni. Wiadomo, że nie wszyscy są obywatelami tego państwa, ale nawet ci co mają niemieckie paszporty zdają się być na jakąś masową skalę wyzuci ze swej tożsamości. A może nie - może właśnie oznacza to jakiś powrót do świata, do którego od zawsze przynależą, do najmroczniejszych - jak w piekle Dantego, kręgów germańskości, tylko pochodnię trzeba im zapalić, by odnaleźli je. Na Bramie Brandenburskiej wyświetlany jest napis „Nie wieder ist jetz” - Nigdy więcej jest teraz.” A może jednak znowu. A może teraz gotowi są zrobić to jeszcze raz. Wszak teraz mają sojuszników - miliony sprowadzonych z zagranicy imigrantów z ich nienawiścią do cywilizacji chrześcijan i Żydów. Muzułmański fanatyzm i wrogość wobec każdej innej religii szaleją na niemieckich ulicach coraz bardziej bez przeszkód" - pisze Roland Tichy w eseju „Niemiecka Republika Islamska i jej matka".