Kłopoty Demokratów po przemówieniu Kamali Harris. Barack Obama ratował sytuację szybko wydanym oświadczeniem.
Oświadczenie Obamy jest próbą ratowania wizerunku Partii Demokratycznej po wystąpieniu Kamali Harris, które mogło być postrzegane jako zbyt emocjonalne i konfrontacyjne. W takich sytuacjach reakcje liderów politycznych, szczególnie tak doświadczonych jak były prezydent USA, są starannie rozważane i mają one na celu zminimalizować potencjalne szkody wizerunkowe i zachować spójność przekazu partii.
Wiceprezydent Harris faktycznie zareagowała emocjonalnie i konfrontacyjnie, pomimo że dała sobie cały dzień by ochłonąć z emocji i przygotować do wystąpienia kandydata, który przegrał. Brak zwycięstwa okazał się jednak ciężarem zbyt wielki i Kamala Harris uległa emocjom, a niektóre z fraz przemówienia miały charakter daleki od koncyliacyjnego.
To tym bardziej dziwi, w świetle długoletniej narracji Partii Demokratycznej, która obciążała Donalda Trumpa i Republikanów za domniemane nawoływanie do rewolty po wyborach w 2020 roku. Brak natychmiastowych gratulacji mógł być odebrany jako brak uznania dla demokratycznego procesu i pokojowego przekazania władzy, co mogłoby wywołać negatywne reakcje w społeczeństwie oraz w mediach.
Barack Obama promował wizerunek Kamali Harris w końcówce kampanii. Teraz musiał go ratować, ale też ratować wizerunek partii, która - co obciąża już nie tylko samą kandydatkę - nie potrafiła w żaden sposób podziękować we wtorkowy wieczór wyborcom i darczyńcom.
Źródło: Republika