W Bośni i Hercegowinie nie ustają protesty przeciwko władzom, oskarżanym o korupcję, nepotyzm i brak woli zajmowania się problemami kraju. Demonstranci znów żądali ustąpienia władz federacji muzułmańsko-chorwackiej i organizowali fora obywatelskie.
Trwające od tygodnia protesty, głównie w federacji muzułmańsko-chorwackiej, doprowadziły już do upadku władz w czterech z 10 kantonów, na które jest ona podzielona. W Tuzli do protestujących przed gmachem sądu pracowników firm, które zbankrutowały po prywatyzacji, dołączyli w środę pracownicy z innych zadłużonych przedsiębiorstw.
W wielu miastach, m.in. w Sarajewie, Tuzli, Zenicy, Mostarze i Bugojnie, powstały fora obywatelskie. Ich założeniem jest publiczna dyskusja równouprawnionych uczestników w celu wypracowania żądań i decyzji, mających położyć kres "ograbianiu społeczeństwa" i stworzyć podstawy sprawiedliwego ładu społecznego - głoszą ulotki, rozprowadzane w Sarajewie. Media informują o dążeniach do skoordynowania tych form działalności obywatelskiej.
Zebrane na kampusie uniwersyteckim w Sarajewie "Plenum" obywatelskie wezwało do udziału w protestach, które mają się odbywać codziennie w samo południe - relacjonował dziennik "Dnevni avaz".
Przebywający z wizytą w Sarajewie minister spraw zagranicznych Turcji Ahmet Davotuglu wezwał do pilnego przeprowadzenia reform politycznych i gospodarczych w BiH. Ostrzegł, że trzeba działać bezzwłocznie. Zaapelował do UE i NATO o przyspieszenie zbliżenia z BiH.
Reformy w BiH są blokowane od lat w wyniku bardzo skomplikowanej struktury państwa i władzy, narzuconej na mocy porozumienia pokojowego z Dayton z 1995 roku, które podzieliło kraj na dwie tzw. jednostki państwowe: federację muzułmańsko-chorwacką i Republikę Serbską. Są one połączone słabymi władzami centralnymi z trzyosobowym Prezydium na czele, w którym każda z trzech narodowości ma swojego przedstawiciela. Muzułmańsko-chorwacka część BiH podzielona jest dodatkowo na 10 kantonów, z których każdy ma własny rząd.
Oznacza to, że w liczącej 3,8 mieszkańców BiH jest ponad 150 ministerstw w rządach na czterech różnych szczeblach, od centralnego po kantonalny; ten drogi i nieefektywny system odstrasza zagranicznych inwestorów i blokuje zbliżenie do UE - pisze agencja Reutera.
Protestujący zdali sobie sprawę, że zła sytuacja ekonomiczna kraju jest nie tylko rezultatem skorumpowanych urzędników, ale raczej ustroju konstytucyjnego. (...) Dla mieszkańców Bośni to jest dopiero początek - napisał na swym blogu politolog Jasmin Mujanović.
"Porozumienie pokojowe z Dayton miało ogromne znaczenie dla zakończenia wojny, ale jest oczywiste, że teraz przeszkadza w funkcjonowaniu państwa" - ocenił w środę minister Davutoglu.
Z tą opinią zgadzają się analitycy, którzy za obecny kryzys winią ustrój polityczny kraju, podkreślając, że uzdrowić sytuację może reforma konstytucyjna. Porozumienie z Dayton przyniosło pokój, ale zasiało nasiona przyszłego kryzysu. Wysoce zdecentralizowany i dysfunkcyjny system podziału władzy okazał się niedostosowany do przeprowadzenia kraju przez kryzys ekonomiczny i proces integracji z UE - zauważa Reuters.
O "nowe wysiłki" Unii Europejskiej w ramach pomocy Bośni i Hercegowinie zaapelował w środę szef brytyjskiej dyplomacji William Hague.
W przyszłym tygodniu do Sarajewa ma przybyć szefowa dyplomacji UE Catherine Ashton. Według reprezentującego Bośniaków (Muzułmanów) członka Prezydium BiH Bakira Izetbegovicia wraz z nią przyjedzie komisarz UE ds. rozszerzenia Sztefan Fuele.
Brytyjski "Guardian" zwraca uwagę, że w BiH dochodzi do protestów także przeciwko nadzorującej ten kraj administracji UE, która zabiega o pokój między narodowościami i zapewnia znaczącą pomoc finansową, umożliwiającą funkcjonowanie tego państwa. Jednak sposób, w jaki UE zarządza Bośnią i Hercegowiną de facto utrwala podziały, ponieważ Unia traktuje narodowościowe elity jako swych uprzywilejowanych partnerów, mediując między nimi - ocenia dziennik.
"Guardian" zauważa, że protesty rozszerzyły się także na Banja Lukę, stolicę serbskiej części BiH, a hiszpański "El Pais" odnotowuje, że mają one dotąd niewiele wspólnego z konfliktem między zamieszkującymi ten kraj narodowościami. Protesty są skierowane przeciwko klasie przywódców politycznych, którym bardziej chodzi o udział we władzach i o nepotyzm niż o rozwiązywanie trudnych problemów kraju - pisze "El Pais".
Jednak bośniaccy politycy są ekspertami, jeśli chodzi o kierowanie niezadowolenia społecznego na nacjonalistyczne tory - ostrzega dziennik.
Reuters przypomina, że pensje parlamentarzystów są w BiH najwyższe w regionie - sięgają 3,5 tys. euro miesięcznie, podczas gdy przeciętne wynagrodzenie nie przekracza 350 euro. Korupcja jest wszechobecna, a wysokie podatki topione są w sektorze publicznym. Prywatyzacja zdziesiątkowała klasę średnią, a robotników pogrążyła w biedzie - dodaje agencja.