Najbliższe dni mają być kluczowe jeśli chodzi o brexit. Okaże się, czy będzie potrzebne opóźnienie tego terminu, a jeśli tak, to o ile. Premier Wielkiej Brytanii zapowiadał, że zrobi wszysbko, by do brexitu doszło zgodnie z planem, czyli 31 października.
Boris Johnson chce w tym tygodniu przeforsować umowę w parlamencie. Unia Europejska na razie jednak nie podejmuje żadnych decyzji, tylko czeka na rezultaty tych zabiegów. "27" dopuszcza natomiast możliwość kolejnego opóźnienia brexitu do lutego, o czym poinformował w niedzielę dziennik Sunday Times.
Unia Europejska, po uzgodnieniu umowy brexitowej przez negocjatorów z Brukseli i Londynu, kontynuuje przygotowania do ratyfikacji porozumienia. Tak ustalili na niedzielnym spotkaniu ambasadorowie 27 krajów. Kolejny raz mają spotkać się za kilka dni, w zależności od przebiegu wydarzeń na Wyspach Brytyjskich.
Głosowanie w Parlamencie Europejskim nad umową wstępnie zaplanowano w czwartek. Wtedy już będzie znana decyzja brytyjskiego parlamentu. Jeśli posłowie zaakceptują porozumienie, do brexitu dojdzie 31 października, chyba że nastąpią opóźnienia w ratyfikacji umowy czy to po stronie unijnej, czy brytyjskiej. Wtedy koniecznie będzie techniczne przesunięcie tego terminu o kilka lub kilkanaście tygodni.
W przypadku odrzucenia umowy nastąpi dłuższe opóźnienie - polityczne. Wprawdzie Francja jest niechętna, ale - jak powiedział brukselskiej korespondentce Polskiego Radia jeden z dyplomatów - "27" zgodzi się na opóźnienie, jeśli alternatywą będzie brexit bez umowy.
Do politycznego przesunięcia potrzebny będzie kolejny szczyt. Beata Płomecka usłyszała, że mogłoby do niego dojść w najbliższą niedzielę, bądź dzień później. Jak podkreślają unijni dyplomaci, takie polityczne przesunięcie terminu brexitu nie będzie służyło kolejnym negocjacjom w sprawie umowy. Dodają, że powodem opóźnienia mogą być albo wybory, albo drugie referendum.
Czytaj także: