Prezydent Białorusi Alaksandr Łukaszenka oświadczył w czwartek, że jego środowa inauguracja na stanowisku przebiegła zgodnie ze wszystkimi przepisami prawa - poinformowała agencja BiełTA.
Łukaszenka oświadczył przy tym, że niektóre państwa zajęły "niekonstruktywne" stanowisko wobec Białorusi. „Sąsiednie państwa, szczególnie Polska, zajęły jakieś stanowiska. Nawet odnośnie do wczorajszej inauguracji jest jakaś ni to uraza, ni to pretensje, że nie poinformowaliśmy Polaków, Litwinów, Ukraińców, Czechów czy kogo tam jeszcze, że przeprowadzimy tę uroczystość” – powiedział.
Tymczasem – w jego przekonaniu - Białoruś nie ma obowiązku uprzedzać o takim wydarzeniu nikogo z państw zachodnich, „ani w ogóle nikogo”. Jak ocenił, jest to wewnętrzna sprawa Białorusi.
Co do zarzutów, że inaugurację przeprowadzono potajemnie, odparł, że zaproszono na nią około 2 tys. osób, czego praktycznie nie można utrzymać w tajemnicy.
– A jeśli oni o tym nie wiedzieli, to gdzie jest ich wywiad, gdzie CIA, gdzie wywiad niemiecki? Polacy chodzą tu na piechotę tysiącami. Gdzie mieli oczy? Więc niech zapytają swój wywiad, dlaczego ich nie uprzedził. Poza tym popatrzcie na kanały Telegramu. Dzień wcześniej informowały, że inauguracja będzie 23 (września) – oznajmił Łukaszenka.
I dodał: – Następnym razem postaramy się uprzedzić naszych sąsiadów, mam na myśli Polaków i Litwinów, o dużych wydarzeniach.
W środę odbyła się niezapowiedziana inauguracja Alaksandra Łukaszenki, uznanego oficjalnie za zwycięzcę sierpniowych wyborów prezydenckich. O tym, że nie uznają go jako głowy państwa, poinformowały już m.in. UE, USA, Niemcy, Czechy, Słowacja, Litwa, Szwecja i Dania. Polskie MSZ oznajmiło, że prezydent wybrany w niedemokratycznych wyborach nie może zostać uznany za legalnie sprawującego władzę niezależnie od tego czy zaprzysiężenie będzie potajemne, czy oficjalne. (PAP)