Prezydent Białorusi Alaksandr Łukaszenka ocenił, że bez udziału Stanów Zjednoczonych nie jest możliwe doprowadzenie do stabilności na Ukrainie. Mówił o tym we wtorkowym wywiadzie dla agencji Bloomberg – poinformowała jego służba prasowa.
– Najbardziej niepokoi to, że do tego procesu otwarcie nie przyłączyli się Amerykanie – oświadczył Łukaszenka, nawiązując do sytuacji na Ukrainie po podpisaniu w Mińsku 12 lutego porozumienia wynegocjowanego przez przywódców państw "kwartetu normandzkiego": kanclerz Niemiec Angelę Merkel, prezydenta Francji Francois Hollande’a, prezydenta Ukrainy Petra Poroszenkę i prezydenta Rosji Władimira Putina.
– Uważam, że bez Amerykanów na Ukrainie nie jest możliwa jakakolwiek stabilność. Spotykając się w ostatnim czasie z oficjalnymi przedstawicielami USA, którzy nas odwiedzili, zdecydowanie przekazywałem im ten punkt widzenia. Mówiłem, że nie wiem, czego tu, w Europie Wschodniej, a w szczególności na Ukrainie, chcą Amerykanie, ale jeśli chcą, by panowały tu pokój i stabilność, powinni natychmiast przyłączyć się do tego procesu – podkreślił.
Wynegocjowane przez "kwartet normandzki" porozumienie o uregulowaniu trwającego od kwietnia 2014 r. konfliktu w Donbasie podpisali 12 marca w Mińsku członkowie grupy kontaktowej (OBWE, Ukraina, Rosja) oraz przedstawiciele separatystów.
Uzgodniony w nim rozejm na wschodzie Ukrainy formalnie obowiązuje od 15 lutego. Strony miały następnie wycofać w ciągu 14 dni ciężkie uzbrojenie i miano wytyczyć strefę buforową o szerokości od 50 do 70 km. Termin ten nie został dotrzymany.