W wywiadzie dla rosyjskojęzycznej sekcji BBC były prezydent RP Aleksander Kwaśniewski wypowiedział się na temat obecnej sytuacji na Białorusi. Wspomniał również o stosunkach z prezydentem Białorusi w czasach swoich kadencji.
Aleksander Kwaśniewski został wybrany na prezydenta w 1995 roku – rok po dojściu do władzy na Białorusi Alaksandra Łukaszenki. W rozmowie z dziennikarzem BBC Olegiem Antonienką tak wspomina swoje kontakty z szefem białoruskiego państwa.
– Kiedy poznałem Łukaszenkę – a jesteśmy w tym samym wieku i byliśmy wtedy dość młodzi, bo on został prezydentem w wieku 40, ja zaś 41 lat – prowadziliśmy osobiste rozmowy i wtedy zrozumiałem, że Łukaszenka ma rozdwojenie jaźni. Z jednej strony – to macho i lubi nim być. Oczywiście to wynika z jego temperamentu, jego przeszłości, jego wykształcenia, a dokładniej – szczerze mówiąc – braku wykształcenia. Niekiedy czuł się tak, jakby mógł robić wszystko, co chce, bez żadnych ograniczeń, żadnych granic. On jest silny, najlepszy i tak dalej. I tę swoją osobowość macho niezwykle mocno uzewnętrzniał.
– Ale widziałem i innego Łukaszenkę. Kiedy prowadziliśmy nieoficjalne negocjacje w cztery oczy, bardzo często był niebywale pragmatyczny, trzeźwo oceniał sytuację, rozumiał granice, rozumiał, co trzeba zrobić i był gotów pójść na kompromis.
– Oczywiście to było jakiś czas temu, niemniej mam takie poczucie, że tak, jak dawniej, Łukaszenka funkcjonuje z tymi dwiema cechami swojej osobowości; nawet jeśli pragmatyczna – to tylko 20 procent. Już wcześniej widziałem takiego Łukaszenkę.
Były prezydent RP przytacza również wydarzenia ze swojego ostatniego spotkania z Łukaszenką, które miało miejsce w 2014 roku w Kijowie, podczas zaprzysiężenia na Prezydenta Ukrainy Petra Poroszenki.
– Łukaszenka wyraził wówczas bardzo ważną myśl, o której powinniśmy pamiętać, ponieważ może ona determinować jego aktualną postawę. Powiedział, że prezydent państwa nie może uciec, nawet ze strachu przed śmiercią, bo na tym polega odpowiedzialność prezydenta. Dobrze pamiętam jego słowa: „Co powiedzą dzieci prezydenta, jeśli on ucieknie? Trzeba zostać.”
– Najważniejsze jest teraz determinacja protestujących. Jeśli ludzie na ulicach będą demonstrować nadal, jeśli będzie więcej protestów w zakładach pracy – bardzo ważnym czynnikiem są tutaj strajki – to sytuacja będzie się stawała dla Łukaszenki coraz trudniejszą. Brutalne metody nie przyniosą efektu albo też poskutkują dramatycznymi sytuacjami, w których będą ofiary. Pytanie: co będzie dalej? To bardzo trudno przewidzieć. To, co robi Rosja, jest do pewnego stopnia oczywiste, gdyż Rosja chce utrzymać Białoruś w swojej strefie wpływów. Zgodnie z niedawnymi deklaracjami Putina, „w razie konieczności Łukaszenka otrzyma pomoc militarną”. Sądzę jednak, że nawet Rosja nie jest zanadto zainteresowana, by podjąć tak stanowcze kroki.