Dwie osoby, uczestnicy piątkowych manifestacji w Wenezueli, zmarły w wyniku ran postrzałowych. Jeden w San Cristobal, drugi w Valencii.
W czasie trwających od ponad miesiąca protestów przeciwników prezydenta Nicolasa Maduro zginęły już co najmniej 33 osoby. Według wenezuelskiej opozycji rząd brutalnie tłumi demonstracje i próbuje uciszać osoby krytykujące władzę.
Maduro natomiast nazwał protestujących „grupami faszystowskimi” i zarzucił dążenie do przewrotu.
11 miesięcy temu Nicolas Maduro, najbardziej zaufany współpracownik zmarłego przywódcy Wenezueli Hugo Chaveza, wygrał wybory prezydenckie.
Gwałtowne protesty przeciwko polityce jego rządu rozpoczęły się 12 lutego od demonstracji młodzieży akademickiej i szkolnej w Caracas, rozszerzyły się na inne miasta i przybrały gwałtowny charakter.
Demonstranci protestują m.in. przeciwko nadmiernym kosztom polityki socjalnej rządu i wspieraniu przez Wenezuelę słabych gospodarek Kuby i kilku innych zaprzyjaźnionych krajów regionu rządzonych przez lewicę. Wskazują to jako przyczynę 50-procentowej inflacji i braków w zaopatrzeniu rynku wewnętrznego.