Wybrany w listopadzie prezydent Rumunii Klaus Iohannis złożył przysięgę na uroczystym posiedzeniu dwóch izb parlamentu. W swym pierwszym przemówieniu zapowiedział dążenie do przekształcenia Rumunii w państwo prawa, skutecznie zwalczające korupcję.
Jak podkreślił, taka zmiana "wymaga wysiłków całej klasy politycznej".
– Pod koniec swojej kadencji chciałbym zobaczyć odnowione ustawodawstwo, gwarantujące silne instytucje państwa – powiedział Iohannis tuż po zaprzysiężeniu. Zastrzegł jednocześnie, że zmiany nie nastąpią z dnia na dzień i na każdym etapie czekają pułapki. Odnowienie kraju jednak potrzebuje radykalnych zmian - mówił.
Zwycięstwo tego etnicznego Niemca jest postrzegane przez większość Rumunów i opinię międzynarodową właśnie jako wyraz woli do zwalczania głęboko zakorzenionej korupcji, zwłaszcza w szeregach postkomunistycznej elity.
W drugiej turze wyborów prezydenckich, która odbyła się 16 listopada, Iohannisowi udało się, dzięki zapowiedziom zdecydowanej walki z korupcją, wygrać z kandydatem lewicy, obecnym premierem Victorem Pontą, który prowadził w pierwszej turze.
Dawny nauczyciel fizyki, 55-letni Iohannis wszedł do rumuńskiej polityki w 2000 r., wygrywając wybory na mera niewielkiego miasta Sybin (Sibiu) w Siedmiogrodzie w środkowej części kraju. W powszechnej opinii pokazał zdolność dobrego zarządzania miastem, przekształcając je w prężnie rozwijający się ośrodek turystyczny.
Zajęcie najwyższego stanowiska w państwie przez etnicznego Niemca i protestanta jest absolutnym precedensem w prawosławnej Rumunii.
Głowa państwa ma w Rumunii znaczne uprawnienia w dziedzinie polityki zagranicznej czy obronności. Prezydent może uczestniczyć w posiedzeniach rządu, mianuje ludzi na kluczowe stanowiska w wymiarze sprawiedliwości i biurze antykorupcyjnym, a także trzech członków Trybunału Konstytucyjnego. Ma też prawo desygnować kandydata na premiera, chociaż parlament może jego kandydaturę odrzucić. Ma też prawo, pod pewnymi warunkami, rozwiązać parlament, w którym obecnie większość ma koalicja z Pontą na czele.
Jednym z czynników, dzięki którym Iohannis wygrał, była obawa, że ewentualne zwycięstwo jego lewicowego rywala może zwolnić tempo walki z korupcją, m.in. poprzez zmiany personalne w systemie sądowniczym.
W ostatnich trzech latach zwalczanie tego zjawiska w Rumunii daje coraz bardziej widoczne efekty. Skazano m.in. byłego premiera i sześciu byłych ministrów. W 2014 r. służby antykorupcyjne badały ponad 200 spraw z udziałem 800 osób, w tym ośmiu posłów i dziesięciu byłych ministrów. Wydano ok. 1000 wyroków skazujących, skonfiskowano majątki o wartości 150 mln euro.