W katastrofie zginęło co najmniej siedem osób, w tym ambasador Norwegii i ambasador Filipin. Śmigłowiec z dyplomatami na pokładzie rozbił się w dolinie Naltar na północy Pakistanu. Jak podało polskie MSZ, ambasador Andrzej Ananicz wraz z małżonką doznali obrażeń, które nie zagrażają ich życiu.
Polskie MSZ potwierdziło doniesienia lokalnych mediów, że do wypadku doszło w dolinie Naltar na północy Pakistanu.
Pakistańska telewizja Geo.tv podała, że na pokładzie śmigłowca MI-17 było 11 obcokrajowców i 6 Pakistańczyków. W wyniku katastrofy śmierć ponieśli ambasadorzy Norwegii oraz Filipin, a także żony ambasadorów Indonezji i Malezji. Nie żyje też dwóch pilotów.
Powodem katastrofy była awaria silnika
Jak poinformował Minister Spraw Zagranicznych Pakistanu Aizaz Chaudhry prawdopodobnie śmigłowiec spadł z powodu awarii silnika, niedaleko planowanego miejsca lądowania. Władze w Islamabadzie podkreśliły, że nie ma żadnych przesłanek aby łączyć wypadek z działaniami terrorystycznymi. Z wraku samolotu udało się już wydobyć czarne skrzynki.
Wcześniej gazeta The Express Tribune podawała, że maszyna mogła zostać zestrzelona, a przedstawiciele pakistańskiego odłamu talibów prowadzącego wojnę z władzami w Islamabadzie, biorą na siebie odpowiedzialność za rzekomy atak.
MSZ potwierdziło, że w wypadku ranny został były szef Agencji Wywiadu i obecny ambasador Polski w Pakistanie Andrzej Ananicz. Jak podano "Andrzej Ananicz wraz z małżonką Zofią doznali obrażeń, które nie zagrażają ich życiu". Zostali oni przewiezieni do szpitala.
"Polski dyplomata oraz jego małżonka znajdują się pod opieką miejscowych służb medycznych. W związku ze zdarzeniem Ministerstwo Spraw Zagranicznych RP pozostaje w bieżącym kontakcie z pakistańskim MSZ oraz ambasadorem Pakistanu w Warszawie" - podano na stronie internetowej MSZ.