Po 35 dniach demonstracji przeciwko lewicowemu rządowi, które przerodziły się w rozruchy uliczne, zarysowuje się dla Wenezueli szansa wyjścia z impasu: przywódca opozycji Henrique Capriles oświadczył, że skłonny jest do rozmów z rządem.
Capriles, były kandydat opozycji w wyborach prezydenckich, które jedenaście miesięcy temu wygrał Nicolas Maduro, najbardziej zaufany współpracownik zmarłego prezydenta Hugo Chaveza, oświadczył: "Dyskusja jest niezbędna, sądzę, że dojdzie do niej w najbliższych godzinach".
- Jeszcze się nad tym zastanawiam - dodał Capriles.
Gwałtowne protesty przeciwko polityce rządu Maduro, które rozpoczęły się 12 lutego od demonstracji młodzieży akademickiej i szkolnej w Caracas, rozszerzyły się na niektóre inne miasta i przybrały gwałtowny charakter. Doszło do strać z policją na barykadach. 28 osób zostało zabitych, a 350 rannych, w tym ponad stu policjantów.
Demonstranci protestują m.in. przeciwko nadmiernym kosztom polityki socjalnej rządu i wspierania przez potęgę naftową, jaką jest Wenezuela, słabych gospodarek Kuby i kilku innych zaprzyjaźnionych krajów regionu rządzonych przez lewicę. Wskazują to jako przyczynę 50-procentowej inflacji i braków w zaopatrzeniu rynku wewnętrznego.
- Protesty stały się katastrofą dla obu stron - powiedział w niedzielę w rozmowie z dziennikarzami dyrektor wenezuelskiego instytutu sondażowego Datanalisis, Luis Vicente Leon.
"Maduro - dodał - przegrywa wskutek konwulsji, jakie wstrząsają krajem; coraz trudniej kierować gospodarką, katastrofalnie traci na tym również jego międzynarodowy wizerunek".
Z drugiej strony, według dyrektora Datanalisis, "opozycja jest skrajnie rozczłonkowana, studenci stracili kontrolę nad ruchem protestacyjnym, a znacznej części ludności kojarzy się on głównie z przemocą".
Według wenezuelskiego politologa Nicmera Evansa z Centralnego Uniwersytetu Wenezueli Maduro "jest dziś prezydentem osaczonym". Jest to cena, jaka zapłacił za "agresywną kampanię przeciwko opozycji i zastosowane represje".
Z kolei opozycja, według diagnozy Evansa, "odrzuca wszystko, co robi prezydent, ale nie jest w stanie przedstawić żadnej alternatywy, ponieważ protestująca młodzież studencka nie jest w stanie porozumieć się z instytucjonalną wenezuelską opozycją", której przewodzi Capriles.
"To wszystko sprawia - podsumowuje Evans - że głównym przegranym jest Wenezuela jako państwo".