W sądzie w Mohylewie zapadły właśnie pierwsze w tym roku wyroki śmierci na Białorusi. Dwaj bracia Kostsewa, 21-letni Ilja i dwa lata młodszy Stanisław zostali skazani na śmierć przez rozstrzelanie za bestialskie zabicie nauczycielki i podpalenie jej domu.
Bracia zostaną wkrótce straceni, chyba że prezydent Aleksandr Łukaszenka ich ułaskawi. Szanse są jednak marne, gdyż kilka dni temu białoruski przywódca nazwał Kostsewów „szumowinami”.
Do wstrząsającej zbrodni doszło 10 kwietnia 2019 r. Ofiara była sąsiadką Ilji i Stanisława z miasteczka Czeryków. Bracia zaatakowali nauczycielkę, mszcząc się za to, że kobieta poinformowała wcześniej milicję, iż siostra Kostsewów niewłaściwie wychowuje swoje dzieci. Po donosie sąsiadki rodzina została zakwalifikowana jako patologiczna i objęta nadzorem urzędników. Po wspólnym pijaństwie bracia przypomnieli sobie o zgłoszeniu rodziny na milicję i postanowili zemścić się na kobiecie. Zadali sąsiadce sto ciosów nożem, a potem- celem zatarcia śladów- podpalili dom nauczycielki. Podczas procesu, nadzorowanego osobiście przez Łukaszenkę, bracia przyznali się do winy. Zostali skazani na śmierć przez strzal w potylicę.
W trakcie procesu bracia przyznali się do winy. Sąd skazał ich na wyroki śmierci przez strzał w potylicę.
Białoruś to ostatni kraj w Europie, gdzie wydaje się i wykonuje wyroki śmierci. Jest to najwyższy wymiar kary. W ubiegłym roku zapadły trzy takie wyroki i wszystkich skazanych rozstrzelano.
Instytucje europejskie i obrońcy praw człowieka wielokrotnie apelowali do białoruskich władz o wprowadzenie moratorium.