Obawiający się zakażenia koronawirusem mieszkaniec Hiszpanii udał się na bezludną wyspę S\'Espalmador, znajdującą się w archipelagu Balearów. Samotny żeglarz przed wyprawą zaopatrzył się w prowiant, który ma mu wystarczyć na 30 dni.
Pochodzący z Walencji Rafael Lambies o swojej podróży poinformował nie tylko hiszpańską rozgłośnię Cadena Ser, ale też balearską żandarmerię.
Lambies stwierdził, że ucieczka na bezludną wyspę o wielkości 3 km kw. była decyzją “zdroworozsądkową”. Pomimo braku towarzystwa, nie narzeka. “To taki raj, jak na jednej z wysp karaibskich” - powiedział w rozmowie z Radiem Illa.
Pochodzący ze wschodniej Hiszpanii żeglarz uznał, że na zlokalizowanej na północ od Formentery wysepce uda mu się przetrwać szczyt pandemii Covid-19. W jej wyniku do poniedziałku w zmarło w Hiszpanii 7340 osób, a ponad 85 tys. zostało zakażonych koronawirusem.
Lambies przyznał, że głównym powodem wyprawy była chęć całkowitego odizolowania się od reszty świata podczas pandemii. “Nie chcę tu widzieć nikogo ani z nikim się kontaktować” - podkreślił.
Przyznał, że wycieczki po wysepce i krzątanie się przy biwaku zajmują mu większą część dnia. “Nie mam praktycznie czasu nawet na czytanie” - wyjaśnił tymczasowy rezydent skrawka balearskiego lądu.
Wyspa S'Espalmador jest znana żeglarzom pokonującym odcinek pomiędzy Formenterą a Ibizą. Niektórzy zatrzymują się na niej podczas podróży tymi między popularnymi wśród turystów wyspami Balearów. Póki co Lambies nie spodziewa się, żeby ktoś odważył się skopiować jego formę spędzania kwarantanny i miał ku temu możliwości.
“Wypłynąłem krótko przed zamknięciem hiszpańskich portów”