– Widzicie, krew wypływała jej z oczu, krew wypływała z niej wszędzie – powiedział ubiegający się o nominację na kandydata na prezydenta USA Donald Trump do dziennikarki, która zapytała go, dlaczego Amerykanie mieliby wybrać na prezydenta kogoś, kto nazwał kobiety "grubymi świniami, psami, niechlujami i odrażającymi zwierzętami". Słowa kandydata odczytano jako sugestię, że prowadząca akurat ma okres.
Słowa zostały bardzo źle ocenione przez opinię publiczną, może to zaszkodzić ubiegającemu się o fotel prezydenta politykowi. Przed debatą notowania Trumpa w sondażach kandydatów Partii Republikańskiej były bardzo wysokie, teraz partia może wybrać innego kandydata do walki o najważniejszy urząd w państwie. Republikańscy konkurenci Donalda Trumpa nie zostawili na nim suchej nitki.
Po skandalicznej wypowiedzi Trump został skreślony z listy mówców na ważnym spotkaniu konserwatywnych działaczy w Atlancie. Zdaniem organizatorów, na takim spotkaniu nie jest potrzebny ktoś, kto, "słysząc konfrontacyjne pytanie od kobiety, będzie tłumaczył je hormonami.
Polityczna poprawność?
Sztab Donalda Trumpa wydał w tej sprawie oświadczenie. Poinformował w nim, że używając słów „krew wypływa z niej wszędzie” miał on na myśli, że wypływa jej z nosa. Podkreślono też, że tylko dewianci mogliby zrozumieć te słowa inaczej. Później poinformowano, że zwolniony został główny doradca polityczny Trumpa.
Sam Trump wini za wszystko polityczną poprawność.
„Jest tylu politycznie poprawnych głupców w naszym kraju (…). Musimy wszyscy wrócić do pracy i przestać marnować czas i energię na nonsensy!” – napisał na swoim Twitterze.