Druga tura wyborów prezydenckich w Rumunii. Zwycięstwo Ponty zagrożone
Zwycięstwo może wymknąć się faworytowi drugiej tury wyborów prezydenckich w Rumunii, centrolewicowemu premierowi Victorowi Poncie. Połowa opublikowanych sondaży powyborczych wskazuje na zwycięstwo jego oponenta Klausa Iohannisa.
Obu kandydatów dzieli około 1, najwyżej półtora procentu; jest to wynik, który mieści się w granicach błędu statystycznego. Sondaże nie uwzględniają głosów z zagranicy, które mogą okazać się decydujące. Według danych Centralnego Biura Wyborczego tych głosów jest 284 tys. Jeden procent w obecnych wyborach to około 100 tys. głosów.
Gdyby zwycięzca pierwszej tury Victor Ponta przegrał w drugiej, byłoby to trzecią - po 2004 i 2009 r. - analogiczną porażką rumuńskiej centrolewicy w wyborach prezydenckich, kiedy jej kandydaci wygrywali w pierwszej turze i przegrywali w drugiej.
W pierwszej turze Ponta, uważany za faworyta, miał 10 pkt. proc. przewagi nad centroprawicowym merem miasta Sibiu, etnicznym Niemcem Klausem Iohannisem. W drugiej doszło jednak do znacznej aktywizacji wyborców - frekwencja według oficjalnych danych wyniosła 62,04 proc. Jest to najwyższy wskaźnik w ostatnich 14 latach. Do mobilizacji doszło m.in. na tle zarzutów wobec rządzącej centrolewicy o próby manipulowania wynikami wyborów poprzez ograniczenie głosowania za granicą. Rumuńscy emigranci głosują tradycyjnie na centroprawicę. W pierwszej turze Iohannis otrzymał za granicą 46 proc. głosów, a Ponta – 18 proc.
Rumuńskiemu MSZ zarzucono celowe ograniczenie liczby lokali wyborczych. Dla ogromnej rzeszy emigrantów, wynoszącej według różnych źródeł od 2,5 do 4 mln osób, otwarto zaledwie 294 lokale. Chcący oddać głos rumuńscy obywatele nocowali przed lokalami wyborczymi w dużych miastach zachodniej Europy - podała telewizja komercyjna Realitatea. Olbrzymie kolejki utworzyły się w Wiedniu, Monachium i Paryżu.
Dwie godziny przed zamknięciem lokali wyborczych ustępujący prezydent Traian Basescu wezwał do przedłużenia głosowania. Według niego fakt, że ludzie stojący w kolejkach nie mogą oddać głosu, jest naruszeniem ich prawa do głosowania - podała agencja Agerpres.
Rumuńskie radio publiczne informowało o protestach w Bukareszcie i innych dużych miastach, jak Timisoara, Kluż, Konstanca. W Bukareszcie na wezwanie opozycji demonstranci ruszyli w stronę siedziby partii socjalistycznej.
Według radia atmosfera w centrali partii jest raczej odbiciem kolejnej przegranej centrolewicy.
CZYTAJ TAKŻE: