Na kilka godzin przed wiecem Trumpa i Vance\'a w Minnesocie TV FOX NEWS ponownie pochyliła sią nad dramatycznym wiecem w Pensylwanii, w którym Donald Trump stał się obiektem, na szczęście niedanego, zamachu. Choć od tego dnia upłynęło już trochę czasu, nie tylko nie znaleziono odpowiedzi na wszystkie pytania związane z wydarzeniami w Butler, ale pytań wciąż przybywa.
Choć uważa się, że zamachowiec działał sam, to policja stanowa Pensylwanii uważa, że były jeszcze przynajmniej dwie inne zachowujące się podejrzanie osoby na wiecu.
Komisarz policji stanowej Pensylwanii, pułkownik Christopher Paris, zeznał w tym tygodniu przed Komisją Bezpieczeństwa Wewnętrznego Izby Reprezentantów, że co najmniej dwie inne podejrzane osoby zostały zidentyfikowane na wiecu, zanim Crooks rozpoczął zamach na życie byłego prezydenta Trumpa.
Paris powiedział parlamentarzystom, że przed wiecem w Pensylwanii zapytał agentów Secret Service o budynek, z którego potem padły strzały w kierunku Donalda Trumpa.
"Powiedziano mi, że w Butler była odpowiedzialna za ten obszar miejscowa Jednostka Służb Ratunkowych (ESU). Samorządowcy z hrabstwa zanegowali jednak twierdzenie Secret Service", stwierdził Paris.
Amerykańcy kongresmeni zaniepokojeni mataczeniem funkcjonariuszy Secret Service spędzili kilka dni na badaniu skandalicznych błędów popełnionych przez tę służbę. Kilku z nich osobiście odwiedziło miejsce zdarzenia. Wnikliwe śledztwo przyniosł wkrótce niespodziewany rezultat - podanie się do dymisji przez dyrektor Secret Service Kimberly Cheatle.
Powodów do dymisji było wiele, np. ten, że, jak ustalono, zespoły kontrsnajperskie Secret Service praktycznie wcale nie interesowały sie budynkiem, z którego później zaczęły padać strzały w kierunku Trumpa. Służby uznały tak, gdyż wedle nich potencjalny zamachowiec nie ma możliwości dostania się na dach budynku.
Tego przekonania nie zniweczył nawet fakt zlokalizowania w tym rejonie, w dniu zamachu, człowieka z placakiem na plecach i dalmierzem, którego nie zatrzymano, bo... uciekł.
"Przy każdym pojedynczym wydarzeniu, przy którym pracowałem, a są ich tysiące, pojawiali się podejrzani ludzie i wydarzenia, które muszą zostać zbadane" – powiedział Bill Gage, emerytowany agent Secret Service i konsultant w Safehaven Security Group.
Gage stwierdził, że zeznania Parisa, rodzą zupełnie nowe pytania.
"Uciekasz przed policją i masz plecak? Czy ta informacja została przekazana do stanowiska dowodzenia? A jeśli tak, to jak na nią tam zareagowano? – zapytał retorycznie Gage.
Gage chce również ustalić, jak było możliwe, że gdy już zamachowiec był na dachu to przez trzy minuty nikt ze służb się nim praktycznie nie interesowal (trzymano się wersji, że na dach nie można się dostać).
"Trzy minuty to wieczność dla snajpera" – powiedział Gage.
Dyrektor FBI Christopher Wray również zeznawał na Kapitolu. Jego wypowiedź także była bardzo interesująca.
Jak zeznał Wray, Crooks prowadził badania nad wcześniejszymi zabójstwami prezydenckimi – w tym wyszukując w Google frazę "jak daleko był Oswald od Kennedy'ego?" – w tym samym dniu, w którym zarejestrował się, aby wziąć udział w wiecu.
"Zaczynając gdzieś około 6 lipca, zaczął bardzo skupiać się na byłym prezydencie Trumpie i tym wiecu" – powiedział szef FBI.
"Od dnia ataku FBI konsekwentnie i jasno twierdzi, że strzelanina była próbą zabójstwa byłego prezydenta Trumpa, w wyniku której został ranny, a także śmierć bohaterskiego ojca i obrażenia kilku innych ofiar" – dodał. "To był haniebny atak i FBI poświęca ogromne zasoby, aby dowiedzieć się wszystkiego, co możliwe o strzelcu i o tym, co doprowadziło do jego aktu przemocy. Zespół rekonstrukcji strzelaniny FBI nadal bada dowody z miejsca zdarzenia, w tym fragmenty pocisków, a śledztwo nadal trwa."
Trump powiedział w tym tygodniu w programie "Jesse Watters Primetime" w Fox News, że Secret Service pozwoliło mu wyjść na scenę bez ostrzeżenia, że na obrzeżach wiecu kryją się osoby podejrzane.