Kanadyjskie dzikie indyki są coraz częściej widywane w miastach, tak jak wiele innych dzikich zwierząt, od kojotów przez szopy pracze. Populacja indyków północnoamerykańskich się odradza – podkreślają specjaliści.
„Dzikich indyków lepiej unikać, ale nie należy uciekać przed nimi, tylko udawać większego niż się jest” – zaleca na swojej stronie internetowej Mississauga, miasto graniczące od zachodu z Toronto. „Dzikie indyki coraz częściej można spotkać w sąsiedztwie. Kiedyś prawie znikły w Ontario, ale w 1984 r. dokonano reintrodukcji. Populacja indyków w Ontario radzi sobie bardzo dobrze” - informuje miasto.
Historia dzikiego indyka, który w lutym br. terroryzował miasteczko Louisville w Quebecu, nie jest przypadkowa. Władze Montrealu uprzedzają, że choć współistnienie dzikich indyków z ludźmi jest możliwe, to niektóre indyki lubią dominować i nie tylko potrafią pogonić człowieka, czasami atakują samochody. „Nie zbliżajcie się, nie dawajcie jedzenia, wypłaszajcie hałasem lub użyjcie przedmiotu takiego jak parasol lub kij, by trzymać ptaka na dystans i go wystraszyć, nie uderzając” - taki wpis pojawił się kilka dni temu na stronie miasta, które od dwóch lat zaczęło zamieszczać porady w sprawie dzikich indyków. Dorosły indyk waży od ok. 3,5 kg do nawet 15 kg, ptaki te potrafią latać na krótki dystans, ale przemieszczają się raczej na piechotę i biegają z prędkością do 19 km na godzinę.
W ub.r. w Montrealu kilka indyków zamieszkało na podziemnym parkingu jednego z domów, mieszkańcy poprosili policję o pomoc, a policjanci przenieśli najbardziej niechętnego wyprowadzce indyka do jednego z parków – podawało lokalne radio 98,5. „Dzikie indyki od lat wprowadzają się na tereny miejskie w północnowschodnich rejonach USA” - mówił cytowany przez publicznego nadawcę CBC biolog Tadeusz Splawinski z organizacji obserwującej indyki, Canadian Wild Turkey Federation.
Polowania na indyki w Kanadzie prawie doprowadziły do ich wyginięcia. „Ostatni ontaryjski dziki indyk padł na początku XX wieku. Prawie 75 lat później grupa kierowana przez ministerstwo zasobów naturalnych (…) rozpoczęła jeden z najbardziej skutecznych programów reintrodukcji. Obecnie w prowincji jest od 70 tys. do 100 tys. dzikich indyków” - podawał na swojej stronie magazyn „Project Upland”. Naukowcy cytowani w kanadyjskich mediach podkreślają, że cieplejsze zimy, łatwo dostępne jedzenie w miastach, mniejsze ryzyko zetknięcia się z drapieżnikami to główne czynniki zachęcające dzikiego indyka do wprowadzania się do miast, gdzie są parki i przydomowe ogrody.
Montreal zaleca, by nie karmić indyków i dobrze zamykać pojemniki na odpadki organiczne, śmieci i recykling. To takie same rady, jakie w Toronto służą do zniechęcania innego powszechnie występującego w mieście dzikiego zwierzęcia – szopa pracza. Te inteligentne zwierzęta umieją otwierać pojemniki na śmieci, w Toronto miasto zamówiło więc kilka lat temu opracowanie nowego zamknięcia do pojemników na odpadki organiczne. Niektórzy widzieli jednak szopy, które radziły sobie z otwarciem pojemnika jakoby „odpornego na szopy”, czy też - jak się je nazywa w Toronto - „pandy od śmieci” (trash panda).
Na coraz dłuższej liście dzikich zwierząt w mieście znalazły się kojoty. Zaś kanadyjskie gęsi, których karmienia też się nie zaleca, do tego stopnia są zadomowione w miastach, że nikt nie zwraca uwagi na stado siedzące na trawniku przy ruchliwej ulicy. A kierowcy zatrzymują się, czekając, aż gęsi przejdą przez jezdnię.