- Mafia próbuje pchnąć Bułgarię na drogę bez wyjścia, próbuje przykryć bełkotem o nowej konstytucji korupcję, szuflady, nagrania, łamanie prawa, wymuszenia – powiedział prezydent Bułgarii Rumen Radew. Wezwał on w sobotę do natychmiastowej dymisji rządu centroprawicowego premiera Bojko Borisowa i samorozwiązania się parlamentu. Szef państwa od samego początku popierał trwające od 45 dni antyrządowe protesty.
Prezydent podkreślił, że zaproponowany przez Borisowa i jego partię GERB projekt nowej konstytucji jest „tylko próbą grania na czas i utrwalenia status quo”.
„Parlament jest zdyskredytowany, stracił (...) legitymację i godność. Partie w nim zmieniają stanowiska z dnia na dzień” – dodał, nawiązując do stanowiska małego ugrupowania biznesmena Weselina Mareszkiego Wola, które najpierw oświadczyło, że nie poprze projektu nowej konstytucji, a dzień później zmieniło zdanie.
„Mafia próbuje pchnąć Bułgarię na drogę bez wyjścia, próbuje przykryć bełkotem o nowej konstytucji korupcję, szuflady, nagrania, łamanie prawa, wymuszenia” – podkreślił Radew. Nawiązał w ten sposób do opublikowanych dwa miesiące temu zdjęć z sypialni premiera Borisowa, na których na jego nocnej szafce widać pistolet, szuflady pełne sztabek złota i banknotów o nominale 500 euro oraz do nagrań jego nieprzyzwoitych i pełnych pogróżek rozmów.
Radew podkreślił, że dyskusja nad nową konstytucją może odbyć się wyłącznie po dymisji gabinetu i prokuratora generalnego, czego domagają się protestujący.
Demonstracje trwają, a w czwartek na kilka godzin demonstranci zablokowali wejście do komisji antykorupcyjnej, której zarzucają oni przymykanie oczu na rażące malwersacje władz. W piątek dwukrotnie blokowano wejście do telewizji publicznej. Protestujący domagają się dymisji jej szefa Emila Koszłukowa w związku z nieobiektywnym relacjonowaniem protestów.
W stolicy trwale zablokowane są trzy ważne skrzyżowania. W Płowodiwie policja dwukrotnie od czwartku interweniowała i usuwała blokady mimo zapewnień Borisowa, że wobec demonstrantów nie użyje się siły.