Dmytro Bułatow, przywódca Automajdanu - ukraińskiej zmotoryzowanej straży Euromajdanu - powiedział w Berlinie, że pomimo ciężkiego pobicia przez nieznanych sprawców będzie kontynuował walkę o wolną Ukrainę i nie będzie się ubiegał o azyl w Niemczech.
Jak pisaliśmy wcześniej, Bułatow 22 stycznia zaginął. Odnalazł się po kilku dniach. Był skatowany, na ciele miał ślady pobicia i totur. Na leczenie wyjechał do Niemiec.
Ukraińskie władze odmawiały początkowo zgody na wyjazd Bułatowa. Dzięki interwencji niemieckiego ministra spraw zagranicznych Franka-Waltera Steinmeiera Kijów pozwolił na wyjazd opozycjonisty na Litwę. Niemiecka ambasada w Kijowie wydała mu wizę Schengen uprawniającą do swobodnego poruszania się po większości krajów UE.
- Dla wolności warto zaryzykować nawet życie - oświadczył przywódca Automajdanu na konferencji prasowej w Berlinie. - Będziemy kontynuować walkę i opór - zapowiedział.
Bułatow podkreślił, że Automajdan nie jest partią polityczną, lecz ruchem społecznym. Ukraiński działacz powiedział, że za lidera całej opozycji uznaje Witalija Kliczkę, szefa partii UDAR. - Kliczko jest silną osobowością - ocenił, zastrzegając, że nie należy do jego ugrupowania.
Szef Automajdanu powiedział też, że nie zamierza na razie składać wniosku o azyl polityczny w Niemczech, gdyż jego celem jest powrót na Ukrainę. Jeżeli jednak ukraińskie władze nie zaprzestaną ścigania go, może zostać w przyszłości zmuszony do takiego kroku - zastrzegł.