11 brytyjskich polityków zamierza ubiegać się o fotel przewodniczącego Partii Konserwatywnej. Obecny szef tego ugrupowania, premier Boris Johnson, nie chce oficjalnie poprzeć żadnego. Jego notowania są tak niskie, że takie poparcie mogłoby przynieść więcej szkód niż pożytku.
Johnson po raz pierwszy odniósł się publicznie do zapowiedzianej w miniony czwartek rezygnacji. – Muszę po prostu działać dalej i w ostatnich dniach czy tygodniach pracy, konstytucyjną funkcją premiera w tej sytuacji jest wykonywanie mandatu i to właśnie robię – powiedział. – Nie chciałbym zniszczyć niczyich szans, oferując swoje poparcie – dodał.
Zapowiedział, że w czasie, który mu pozostał, chce bardziej skupić się na ludziach i ich potrzebach, a mniej na mówieniu o polityce. – Jestem zdeterminowany, by działać i realizować powierzony nam mandat, ale moim zadaniem jest tak naprawdę tylko nadzorowanie procesu wyboru nowego lidera – tłumaczył.
Do tej pory do wyborów nowego lidera konserwatystów zgłosiło się 11 kandydatów, ale nie jest to jeszcze zamknięta lista. W poniedziałek wieczorem władze partii powinny ogłosić harmonogram ich przeprowadzenia. Na obecnym etapie faworytami są Rishi Sunak, który do minionego wtorku był ministrem finansów, szefowa dyplomacji Liz Truss oraz wiceminister handlu międzynarodowego Penny Mordaunt.
Jako że konserwatyści mają bezwzględną większość w Izbie Gmin, nowo wybrany lider automatycznie obejmie urząd premiera.