MSZ Białorusi ogłosiło, że Mińsk wprowadza sankcje wobec państw bałtyckich w odpowiedzi na restrykcje z ich strony. Rzecznik MSZ oznajmił też, że spotkanie prezydenta Francji Emmanuela Macrona ze Swiatłaną Cichanouską "nie ma żadnego praktycznego sensu”.
- Od dziś, tak jak zapowiadaliśmy, wprowadzamy symetryczne restrykcje wobec każdego z tych krajów – powiedział rzecznik MSZ Anatol Hłaz we wtorek, komentując sankcje Litwy, Łotwy i Estonii wobec Białorusi.
Jak podkreślił, Białoruś będzie odpowiadać na sankcje, ale nie zamierza ich inicjować.
- Powstaje wrażenie, że na Litwie pojawiła się nowa atrakcja turystyczna, którą wszystkim każą odwiedzać. Z profesjonalnego punktu widzenia powiem, że nie warto żyć złudzeniami. Żadne pośpieszne kontakty z dziwnymi podmiotami nie mają i nie będą mieć żadnego praktycznego sensu – powiedział Hłaz.
Cichanouska przebywa na Litwie, odkąd została, jak nieoficjalnie wiadomo, zmuszona przez białoruskie władze do opuszczenia kraju. Według wielu Białorusinów Cichanouska była rzeczywistą zwyciężczynią wyborów prezydenckich 9 sierpnia. Protesty przeciwko ich sfałszowaniu trwają od tego dnia na Białorusi.
Według Hłaza „w dyplomacji jest wystarczająco dużo cywilizowanych instrumentów, za pomocą których można prowadzić dialog i bronić interesów”.
Hłaz ironizował również, że na sankcjach może skorzystać minister spraw zagranicznych Litwy Linas Linkieviczius, który „musi zrobić wszystko, by zostać zauważonym przed zbliżającymi się wyborami”:
- Na jego pensję to na pewno nie wpłynie, w odróżnieniu od dochodów litewskiego biznesu i płatników nałogów – ocenił.
31 sierpnia państwa bałtyckie ogłosiły listy sankcyjne, na których znalazł się Alaksandr Łukaszenka i jeszcze 29 białoruskich urzędników. 25 września listę tę rozszerzono o kolejne ok. 100 osób.
MSZ Białorusi nie poinformowało na razie, kto został objęty jego sankcjami.