Jak podała agencja informacyjna Anadolu, antykorupcyjny organ Rady Europy (GRECO) opublikował wczoraj roczny raport na temat korupcji w państwach członkowskich. Skandal korupcyjny w Parlamencie Europejskim skwitowano w nim tylko jednym zdaniem.
Rada Europy - często mylona z Radą Europejską - jest międzynarodową organizacją rządową skupiającą prawie wszystkie państwa Europy oraz kilka państw spoza tego kontynentu. Została założona w 1949 r. i jest całkowicie odrębna wobec Unii Europejskiej. Zajmuje się głównie kwestiami związanymi z ochroną praw człowieka i demokracji.
"Wypadki związane z zarzutami o domniemaną korupcję i obce wpływy w Parlamencie Europejskim zdają się potwierdzać sensowność bliższej współpracy Unii Europejskiej z GRECO" - brzmi jedyne zdanie z 62 stronicowego raportu.
Instytucja wolała się skupić na wyrażeniu zaniepokojenia "restrykcyjnym stosowaniem prawa dostępu do informacji w niektórych państwach europejskich" i wezwaniu "władz do przestrzegania międzynarodowych standardów w tej dziedzinie".
Afera korupcyjna w Parlamencie Europejskim wybuchła w grudniu 2022 r. wraz z aresztowaniem byłej wiceprzewodniczącej PE, greckiej socjalistki Evy Kaili. Jest podejrzewana o branie łapówek od Kataru, śledztwo w tej sprawie toczy się w Belgii.
Jednocześnie dochodzenie w jej sprawie trwa w Grecji, gdzie również grozi jej więzienie. Jeśli Kaili zostanie uznana za winną w Grecji, wyrok wydany przez krajowy organ sądowy będzie najprawdopodobniej surowszy niż ten w Belgii.
W Grecji Kaili jest m.in. pod lupą urzędu ds. prania pieniędzy. Śledztwo w jej sprawie ma doprowadzić do ustalenia, czy przywoziła z zagranicy niezadeklarowane środki finansowe i inwestowała je w Grecji, głównie w nieruchomości.
Kaili nie jest jedyną negatywną bohaterką afery korupcyjnej w PE. W sprawę zamieszana jest również jej rodzina i bliscy.
Podejrzanym jest m.in. Pier Antonio Panzeri, były włoski europoseł. Jest założycielem organizacji pozarządowej Fight Impunity. W związku z aferą korupcyjną postawiono mu zarzuty.
W aferę zamieszani są też europosłowie Marc Tarabella i Andrea Cozzolino.
Pod koniec maja prawnicy Kaili poinformowali, że ich klientka może wrócić do wykonywania swoich obowiązków w PE, ale otrzymała od sądu zakaz opuszczania Belgii.
Eurodeputowany PiS Jacek Saryusz-Wolski zwracał uwagę, że "jesteśmy świadkami zamiatania, jeśli już nie zamiecenia sprawy (afery) pod dywan".
"Afera była realna, a dowody były namacalne. Natomiast wygląda na to, że sprawa została rozwodniona i zepchnięta z agendy. Do Parlamentu wracają główni podejrzani w aferze, jakby nic się nie stało" - powiedział Saryusz-Wolski.
"Paradoksalnie, a wręcz groteskowo w tym kontekście brzmi nazwa NGO, którym kierował Pier Antonio Panzeri - +Fighting impunity+, czyli +Zwalczać bezkarność+. Jest to przykład bezkarności w przypadku korupcji, w którą zaangażowane były osoby z PE. Sądzę, że zamiatanie pod dywan jest związane z tym, że afera sięgała również dalej - egzekutywy unijnej i innych politycznych kręgów. Być może widok tego, jak daleko sięga spowodował, że jak najszybciej chcą zatrzasnąć wieko nad tą sprawą" - ocenił polski polityk.