Nie tak powrót do kraju wyobrażał sobie głównodowodzący izbą wyższą polskiego parlamentu. Grodzki wybrał się na delegację do Maroka. W drodze do Warszawy w kokpicie pilotów pękła szyba. Maszyna musiała lądować, gdzie się da.
Kiedy Grodzki złapał zasięg nie mógł darować sobie uszczypliwości. Jak zwykle całą winę za organizację lotu zwalił na PiS.
Wylądowaliśmy awaryjnie w Zurichu po 17. Miał nas odebrać samolot zastępczy, jak zawsze w lotach HEAD. Okazało się to jednak czczą teorią. Teoretycznie wszyscy chcą pomóc, ale bez efektu. Do kraju wrócimy dopiero jutro. Państwo PiS w praktyce: chcielibyśmy,aby… - i nic z tego.
— Tomasz Grodzki (@profGrodzki) May 30, 2022
Razem z Marszałkiem do Królestwa Maroka na zaproszenie przewodniczącego Izby Doradców Enaama Mayary poleciał wiceprzewodniczący senackiej Grupy Polsko-Marokańskiej Aleksander Pociej oraz senator Marek Borowski. Cała trójka wylądowała na przymusowym noclegu gdzieś u podnóża szwajcarskich Alp.