Dzisiejszym gościem Piotra Nisztora był dr Grzegorz Majchrzak z IPN-u, autor książki „Tajna Historia Futbolu”, w której przedstawił pokrętne losy polskich gwiazd piłki nożnej w okresie PRL-u. – Piłkarze nie byli tylko zatrudnieni w MSW i w armii. Byli też górnikami, w latach 70-tych i 80-tych była to czysta fikcja. Wcześniej wyglądało to nieco inaczej – powiedział dr Majchrzak.
Czy piłkarze mieli wątpliwości związane z tym, że byli zatrudniani w siłowych resortach? – W przypadku zatrudnienia BOR piłkarze nie mieli wątpliwości, ale piłkarze Wisły Kraków, którzy byli na etacie ZOMO mieli tego świadomość. To zupełnie im nie przeszkadzało. Cytuję Andrzeja Iwana, który był Wiślakiem i nie poszedł na taki etat, z czego się cieszył, bo bał się, że władze wyrzucą go na ulice do pacyfikowania społeczeństwa. Z piłkarzami tak się nie stało, ale z bokserami już tak. Te historie nie są dla mnie jakieś bardzo szokujące, one są różne. W przypadku braci Szymanowskich, m.in. Antoniego Szymanowskiego to kontynuacja tradycji rodzinnych, ojciec był milicjantem. Ciekawa jest historia Zdzisława Kapki, który przyznał się do bycia tajnym współpracownikiem SB, on pomylił się, bo był etatowym funkcjonariuszem – zauważa rozmówca Piotr Nisztora.
"Piłkarze mieli nad sobą szklany sufit"
Czy dr Majchrzak nie potraktował zbyt łagodnie bohaterów swojej książki? – Łagodnie potraktowałem tych, których SB traktował jako swoich agentów. To różne przypadki – od czasów stalinowskich – Gerarda Cieślika, gdzie bezpieka jest wszechwładna i staje młody, 23-letni chłopak w jej obliczu. To nie jest łatwa sytuacja, a on nikomu nie zaszkodził, więc trudno mieć do niego pretensje. Tutaj gorsze jest to, że zawodnicy w latach 70-tych i 80-tych grali na etatach ZOMO, czy Służby Bezpieczeństwa. Do raportów SB i WSW należy podchodzić z pewną ostrożnością. Trzeba pamiętać, że piłkarze to nie byli aniołki. W piłkę nożną najczęściej grała trudna młodzież. Rzeczywiście sportowcy w latach 70-tych i 80-tych byli beneficjentami systemu. Mieli możliwość podróżowania za granicę. To wiązało się z możliwością handlu, który czasem był ważniejszy od występu, po drugie zarabiali lepiej niż przeciętny Polak, po trzecie mieli dostęp do dóbr luksusowych. Po części byli też ofiarami tego systemu, bo mieli nad sobą szklany sufit. Wiedzieli, że nie będą mogli wyjechać do zagranicznego klubu. Był taki przepis w przypadku piłkarzy, że mogą po ukończeniu 30 roku życia, ale Kazimierz Deyna, czy Robert Gadocha, nie zagrali w Realu Madryt, czy Bayernu Monachium, chociaż te kluby były zainteresowane – odpowiada dr Majchrzak.
Jednym z piłkarzy, którym najbardziej interesowała się bezpieka była legenda Legii Warszawa – Kazimierz Deyna. – Kazimierz Deyna to człowiek ściągnięty na siłę do wojska, Legia skorzystała z tego, że może brać piłkarza z wojska. Ściągnięto go do Legii, żeby go zatrzymać przedłużono mu służbę wojskową, skierowano go do marynarki, gdzie służba trwała 36 miesięcy. Później sam chciał grać w Legii, został zawodowym żołnierzem. O jego dymisji zdecydował sam generał Jaruzelski. Z materiałów WSW wynika, że decyzja Jaruzelskiego była związana z tym, że Deyna miał kontakty z Hindusem, który był szpiegiem amerykańskich i zachodnioniemieckim skazanym w PRL-u. Ten Hindus miał kontakt m.in. z Kazimierzem Górskim. To były kontakty towarzyskie, Hindus załatwił Deynie m.in. listwę do jego BMW. Ta znajomość zaowocowała tym, że Deyna był przesłuchiwany w jego sprawie. WSW uznała, że Deyna jest nieszczery, nie mówi wszystkiego co wie, ukrywa swoją wiedzę. Już wcześniej Deyna był na celowniku, bo nie podobały się jego kontakty zagraniczne. Niestety nie znamy akt opracowywania Deyny, materiały się nie zachowały. Możemy jedynie spekulować – zakończył Grzegorz Majchrzk.
Najnowsze
Czarnek: Hołownia szaleje, nie uznaje Sądu Najwyższego, który zatwierdził go jako posła na Sejm
Bronią swoich! Sejm odrzucił wniosek o uchylenie immunitetu Frysztakowi
Radni chcą skontrolować klub piłkarski WKS Śląsk Wrocław
Ostre słowa Kowalskiego: chce, żeby ten tchórz minister Kierwiński w końcu wyszedł!