Lance Armstrong udzielił ostatnio wywiadu Billowi Maherowi z podcastu „Club Random”. Amerykanin opowiedział w nim, jakim cudem nigdy nie uzyskał pozytywnego wyniku podczas kontroli antydopingowej.
Mimo niepodważalnych dowodów i słów kolarza, który siedmiokrotnie wjechał na Pola Elizejskie w żółtej koszulce, wielu się zastanawia się, jak doszło do tego, że gwiazdor US Postal nigdy nie został złapany na gorącym uczynku. Przyczyn takiego stanu rzeczy jest wiele, jednak on sam wymienia inny czynnik, który miał decydujące znaczenie.
„To bardzo proste. Okres półrozpadu EPO – substancji, która była dla nas prawdziwym paliwem rakietowym, wynosił cztery godziny. Niektórzy wpadali na konopiach indyjskich albo sterydach. Dlaczego? Bo te substancje mają zdecydowanie dłuższy okres półtrwania. Jeśli palisz jointa, twój wynik testu nadal będzie pozytywny, ponieważ jego okres półtrwania będzie zdecydowanie dłuższy. Nic dziwnego, że to właśnie EPO zmieniło kolarstwo i właściwie każdy inny sport wytrzymałościowy. Kluczem jest obliczenie momentu, w którym trzeba wziąć EPO, biorąc pod uwagę okres półtrwania. Zawsze to mówiłem i mogę powtórzyć jeszcze raz – byłem badany 500 razy i nigdy nie uzyskałem pozytywnego wyniku. I to nie jest kłamstwo. To prawda” - spuentował swój wywód Lance Armstrong.
Kwestia dopingu była ważną, choć nie jedyną kwestią omawianą w wywiadzie zamieszczonym na liczącym sobie ponad pół miliona subskrybentów „Club Random Podcast”. Bill Maher porozmawiał z Armstrongiem również o latach jego kariery i życiu prywatnym.
Dzisiaj przypada 12. rocznica dożywotniego i wstecznego wykluczenia oraz zdyskwalifikowania (od 1. sierpnia 1998 r.) Armstronga przez Amerykańską Agencję Antydopingową za stosowanie niedozwolonych środków dopingujących.
źródło: naszosie.pl