„Chcieliśmy przełamać klątwę ćwierćfinału. Wiedzieliśmy, że mamy umiejętności, żeby to zrobić” - powiedział siatkarz Marcin Janusz po igrzyskach olimpijskich w Paryżu, gdzie reprezentacja Polski zdobyła srebrny medal.
W sobotnim finale biało-czerwoni przegrali z Francuzami w trzech setach. „Chcemy się teraz cieszyć tym, co się udało zrobić. Nie chodzi tylko o ten turniej i o ten sezon, ale cały kilkuletni okres, gdy myślą przewodnią były igrzyska w Paryżu i zdobycie medalu. Niestety złota się nie udało, trochę zabrakło, ale jesteśmy przeszczęśliwi” - wyznał rozgrywający.
W reprezentacji Polski gra kilku doświadczonych siatkarzy. Dla 34-letniego Pawła Zatorskiego, 35-letniego Bartosza Kurka i 36-letniego Grzegorza Łomacza mogły to być ostatnie igrzyska w karierze. Kolejne odbędą się w 2028 roku w Los Angeles. „Nawet jak jest się młodszym zawodnikiem, to nigdy nie wiadomo czy nie jest to ostatnia szansa na zrobienie czegoś wyjątkowego. Takie podejście do każdego turnieju ma każdy z nas, niezależnie od wieku. Być może jest to ostatnia okazja. Wszyscy zdajemy sobie sprawę z tego, jak duża konkurencja jest na każdej pozycji. Samo bycie w reprezentacji jest czymś wyjątkowym, ogromnym wyróżnieniem i dumą. Taka myśl była nie tylko wśród tych starszych zawodników” - oznajmił 30-letni Marcin Janusz.
Polaków po raz ostatni zabrakło w turnieju olimpijskim w Sydney w 2000 roku. Od tego czasu pięć razy z rzędu odpadali z rywalizacji w ćwierćfinale. W tej fazie przegrywali kolejno z Brazylią, Włochami, Rosją, Stanami Zjednoczonymi i Francją. W Tokio trzy lata temu ulegli 2:3 „Trójkolorowym”, którzy potem sięgnęli po tytuł. „Dużo było zamieszania wokół igrzysk olimpijskich. Nie zdobywaliśmy medali, choć mieliśmy bardzo silną reprezentację. Chcieliśmy przełamać klątwę ćwierćfinału. Wiedzieliśmy, że mamy umiejętności, żeby to zrobić. Na pewno czujemy ogromną ulgę, bo nie było to łatwe, żeby zagrać najlepszą siatkówkę w tych najważniejszych momentach, gdy można odpaść, ale się udało. Oczywiście w stu procentach bylibyśmy zadowoleni ze złota, ale ze srebrem też jesteśmy szczęśliwi” - zadeklarował siatkarz.
Janusz w półfinale z USA przy walce o piłkę zderzył się z Zatorskim. Obaj padli na parkiet. Libero oberwał łokciem w ramię. Sztab medyczny schłodził mu rękę i bark oraz podał środki przeciwbólowe. Zatorski wrócił do gry, ale odbiór piłki sprawiał mu ból. Mimo to dał z siebie wszystko i dotrwał do końca spotkania. W czwartym secie parkiet opuścił Janusz i było duże zagrożenie, że nie zagra w finale z Francją. „Z dnia na dzień jest coraz lepiej. Jednak środki przeciwbólowe, które brałem powoli schodzą i możliwe, że w najbliższych dniach będzie gorzej. Próbowaliśmy zrobić wszystko, żeby postawić mnie i innych kontuzjowanych chłopaków na nogi. Wystarczyło to do tego, żebyśmy wyszli na boisko, ale niestety w takim stanie nie mogliśmy grać dobrze w finale. Chcę się jednak cieszyć z tego, co udało się osiągnąć. Za nami trudna droga. Teraz jestem szczęśliwy i dumny” - oświadczył.
W fazie grupowej turnieju olimpijskiego Polacy wygrali 3:0 z Egiptem, 3:2 z Brazylią i przegrali 1:3 z Włochami. W ćwierćfinale pokonali Słowenię 3:1, w półfinale Stany Zjednoczone 3:2, choć przegrywali 1:2, a w czwartym secie mieli spore problemy. Zapytany o najtrudniejsze chwile turnieju olimpijskiego, Janusz odpowiedział: „Myślę, że mecz z Włochami nie był tym najtrudniejszym momentem. Chcieliśmy go wygrać, ale wtedy sytuacja była trochę spokojniejsza, bo wiedzieliśmy, że mamy awans i niezależnie od wyniku zmierzymy się z bardzo mocną drużyną w ćwierćfinale. Jeśli chodzi o najtrudniejsze momenty, to zdecydowanie wybieram mecze z USA i Brazylią" - ocenił Janusz.
źródło: PAP