Mężczyzna, który ujawnił wiele wątpliwych transakcji z udziałem najlepszych klubów piłkarskich, agentów i zawodników, stanął przed sądem w Portugalii.
31-letni Rui Pinto opisuje siebie jako „demaskatora”, a nie „hakera”, mówiąc, że działał w szczytnym celu. Chciał ujawnić korupcję w piłce nożnej. Wycieki danych rozpoczęły się w 2016 roku. Do mediów trafiły tym samym miliony dokumentów, co poskutkowało wszczęciem śledztwa.
Areszt domowy Rui Pinto został zniesiony w zeszłym miesiącu. W tym momencie jest on objęty programem ochrony świadków, co oznacza, że dla własnego bezpieczeństwa ma osobistą ochronę policyjną.
Według agencji prasowej Reuters do grudnia w centralnym sądzie karnym w Lizbonie odbywać się będą co najmniej trzy posiedzenia tygodniowo.
Czym był "Football Leaks"?
Strona internetowa — piłkarska wersja Wikileaks — dostarczyła miliony dokumentów — ponad 3,4 TB informacji mediom konsorcjum European Investigative Collaborations (EIC).
Na podstawie ujawnionych poufnych danych napisano setki artykułów, które dotyczyły rzekomych przypadków uchylania się od płacenia podatków i wątpliwych transakcji z udziałem niektórych czołowych klubów piłkarskich i gwiazd footballu. Dochodzenia sądowe wszczęto we Francji, Hiszpanii, Belgii i Szwajcarii.
Pojawiły się zarzuty w stronę organów zarządzających, że ogromne transakcje transferowe i inwestycje klubowe były źle nadzorowane. Dane pokazały, jak zamożne osoby i organizacje z Zatoki Perskiej wywierają obecnie silny wpływ na niektóre czołowe europejskie kluby, a także na rolę rajów podatkowych w transakcjach piłkarskich.