W rozmowie z portalem TV Republika Jan Tomaszewski wspomina mecz z Argentyną. Jak powiedział były reprezentant Polski: Maradona otrzymał piłkę i nie strzelił do bramki. Po tej akcji wszyscy zaczęliśmy bić brawa.
Dla Polskiego piłkarza po dziś dzień mecz z Diego Maradoną wzbudza niesamowite emocje:
- Był geniuszem, który nie miał sobie równych. Był zbudowany jak „ciężarowiec”. Grałem przeciwko niemu i był nie do przewrócenia. Robił akcje, po których inni zawodnicy leżeli. Miał ogromne przyśpieszenie, do tego stopnia, że w pełnym biegu mógł się zatrzymać.
- Oni przyjechali rok przed mistrzostwami w Hiszpanii. Zagrali z nami mecz w Alicante, którego nie zapomnę do końca życia. Ze swoim kolegą Diazem zrobili niesamowitą akcję: przejęli piłkę na połowie boiska i na "klepkę" mijali nas jak paliki. W ostatnim podaniu Maradona otrzymał piłkę i nie strzelił do bramki. Po tej akcji wszyscy zaczęliśmy bić brawa. To było niesamowite przeżycie - powiedział Tomaszewski.
- W tamtych czasach grał on w Hiszpanii i we Włoszech, dodawał drużynom animuszu. Wierzyli, że jeśli będą przegrywać to dzięki niemu i tak osiągną zwycięstwo.
Jan Tomaszewski o Maradonie jako piłkarzu wypowiada się tylko wspaniałomyślnie, ale jak wspomina w rozmowie, nikt nie jest idealny na wszystkich płaszczyznach:
- Był to boski dar, fenomen, lecz jako człowiek, nie wytrzymał presji. Zaczęło się od „ręki Boga”. Nic by się nie stało, dopóki nie wychwycono by tego incydentu. Gdyby Maradona się przyznał to byłoby wszystko w porządku. Była to wina sędziów, ponieważ dali się nabrać.
- Dziwi mnie jego zachowanie, ponieważ był katolikiem. Fakt, Bóg dał mu talent, ale nie dał chyba „przyzwolenia” żeby strzelał ręką.
- W późniejszej jego karierze, pozwalał sobie na duże ilości narkotyków i alkoholu. Co gorsze, przyłapano go podczas meczu w Stanach Zjednoczonych. W skutek tego incydentu musieli go deportować. I od tego zaczęły się właśnie jego problemy. Po pewnym czasie poleciał na Kubę, aby przejść kurację odwykową. Próbowali go „zresetować”, ale nic mu to nie dało.
- Pod koniec kariery został trenerem. Dzięki swojemu nazwisku miał podnieść prestiż drużyny, ale to nie przyniosło pozytywnych skutków.
- Nie poradził sobie z życiem prywatnym. Był fenomenalnym piłkarzem, który nie wykorzystał szansy, na własne życzenia, a szkoda… bo jakby poszedł dobrą drogą to kto wie, czy nie byłby najlepszym trenerem na świecie.
- Wniosek jest jeden, nie ma ludzi odpornych na używki. Wszystko jest dla ludzi, ale trzeba wiedzieć gdzie, z kim i ile.
O Diego Maradonie wypowiedział się również Grzegorz Lato, były prezes PZPN:
- Jest to ikona, jeśli chodzi o piłkę nożną. Był to przede wszystkim zawodnik wyszkolony technicznie. Wiadomo, miał swoje wpadki, ale jeśli chodzi o football to był szanowanym zawodnikiem. Dzięki niemu wygrano ćwierćfinałowy mecz Mistrzostw Świata w 1986 r. w Meksyku.
- Nie ukrywam, trochę mnie to zmartwiło, bo widziałem jak dwa tygodnie temu wychodził ze szpitala, fani go witali, a teraz taka przykra wiadomość. Z tego powodu prezydent Argentyny wprowadził trzy dni żałoby w kraju.
- Nasi piłkarze mogliby wzorować się na Maradonie, jeśli chodzi o sport, a jeśli chodzi o życie prywatne to powiem tak: o zmarłych źle się nie mówi.