W wieku 76 lat zmarł Franciszek Smuda, utytułowany trener, były selekcjoner piłkarskiej reprezentacji Polski.
W latach 2009–2012 był selekcjonerem Polskiej Reprezentacji w Piłce Nożnej. Jak poinformowała rodzina, zmarł dziś w nocy w szpitalu Uniwersyteckim w Krakowie.
Franciszek Smuda urodził się 22 czerwca 1948 roku w miejscowości Lubomia, w okolicach Wodzisławia Śląskiego. Piłkarską karierę zaczynał w lokalnej Silesii, z której przeniósł się do Unii Racibórz. W seniorskim futbolu występował najpierw w Odrze Wodzisław Śl, a później często zmieniał kluby. Reprezentował barwy m.in. Ruchu Chorzów, Piasta Gliwice, a w 1977 roku, po pobycie w USA, trafił do Legii Warszawa. Po trzech latach obrońca ponownie wyjechał do Stanów Zjednoczonych, a później grywał w małych klubach niemieckich.
Tam też Smuda zaczynał karierę trenerską. Zanim wrócił do kraju, prowadził także tureckie Altay i Konyaspor. W 1993 roku objął drużynę Stali Mielec, z której przed końcem sezonu 1994/1995 został pozyskany do Widzewa Początkowo ruch wykonany przez Andrzeja Grajewskiego wzbudził wśród kibiców duże zdziwienie, ponieważ nie był to szkoleniowiec o uznanym nazwisku. „Franz” skończył jednak rozgrywki na drugim miejscu w tabeli, a w kolejnych zaliczył niemalże perfekcyjną kampanię. Zdobył z łodzianami trzecie mistrzostwo Polski w historii klubu, nie przegrywając przy tym anim jednego spotkania! Latem kontynuował budowę swojej legendy przy Piłsudskiego. Zaczął od wywalczenia awansu do fazy grupowej Ligi Mistrzów, a w kolejnym sezonie obronił tytuł. Stał się wówczas jedną z największych trenerskich ikon w dziejach RTS. Jest rekordzistą pod względem liczby meczów na ławce łódzkiej drużyny, a fani pokochali go do tego stopnia, że przez lata na bloku w sąsiedztwie stadionu utrzymywał się napis „Ulica Franka Smudy”.
Smudzie nie udało się jednak powtórzyć tych wielkich sukcesów. W kolejnym podejściu nie awansował do Ligi Mistrzów, ani nie zdobył mistrzostwa. Po sezonie 1997/1998 odszedł więc z Łodzi, skuszony przez nową potęgę polskiego futbolu – Wisłę Kraków. Tam zaczął od swojego trzeciego mistrzostwa, ale kolejnej próby sforsowania bram Champions League nie było, ponieważ Wisła została wykluczona z europejskich rozgrywek. W następnej kampanii dość szybko został zdymisjonowany, a pretekstem była porażka z Polonią Warszawa. Trener szybko otrzymał nową posadę, przejmując zespół Legii. Nie powiodło mu się jednak na Łazienkowskiej i w 2001 roku wrócił na Reymonta.
W marcu 2002 roku Franciszek Smuda ponownie został zwolniony z Wisły. Postanowił wrócić do mającego coraz więcej kłopotów organizacyjno-finansowych Widzewa Wytrzymał w klubie tylko jedną rundę. Później prowadził Piotrcovię Piotrków Trybunalski, by w kwietniu 2003 roku ponownie dać się namówić na ratowanie Ekstraklasy dla czerwono-biało-czerwonych. Udało się uniknąć degradacji, ale mimo to Smuda znów odszedł, by… po wiosną raz jeszcze usiąść na ławce łodzian i ugasić sportowy pożar. Tym razem było już za późno, widzewiacy zajęli ostatnie miejsce i spadli do ówczesnej II ligi.
Kolejne lata pracy trenera, to m.in. cypryjska Omonia Nikozja, Odra Wodzisław Śl, Zagłębie Lubin czy Lech Poznań, z którym wygrał Puchar Polski. Przed Mistrzostwami Europy w 2012 roku został mianowany selekcjonerem reprezentacji Polski. Tego okresu solenizant nie będzie jednak dobrze wspominał, ponieważ biało-czerwoni zawiedli oczekiwania kibiców i jako współgospodarz turnieju nie wyszli z grupy. Mający kiepski PR trener wrócił do piłki klubowej. Prowadził niemiecki Jahn Regensburg, ponownie Wisłę Kraków i Górnik Łęczna. Po pierwszej kolejce sezonu 2017/2018 po raz czwarty został opiekunem drużyny Widzewa, zastępując Przemysława Cecherza. Miał za zadanie wywalczyć awans do II ligi, ale nie doczekał końca rozgrywek. Przed ostatnim meczem odsunięto go od zespołu, a dzieła dokończył Radosław Mroczkowski, wygrywając 3:2 z Sokołem Ostróda.
Po ostatniej łódzkiej przygodzie Franciszek Smuda raz jeszcze objął stery w Łęcznej, a w sezonie 2021/2022 pracował w Wieczystej Kraków. Później nie pracował już przy futbolu, do czego przyczynił się m.in. pogarszający się stan zdrowia. U trenera zdiagnozowany został nowotwór krwi, czyli popularna białaczka. Nadzieją na wyzdrowienie był przeszczep szpiku kostnego, który chory otrzymał od swojego brata. Wydawało się, że zabieg się udał, ale po pewnym czasie nastąpiła tzw. remisja. W ostatnich dniach Smuda przebywał w klinice, podłączony do specjalistycznego sprzętu. Odszedł w nocy z soboty na niedzielę.
Na chwilę obecną nie jest jeszcze ustalona data pogrzebu legendarnego szkoleniowca.
Źródło: Republika, www.widzewtomy.net, X