Lewandowski OSTRO o okładce "Newsweeka"! Stanął w obronie żony
W czasie Mundialu "Newsweek" pokusił się o dość kontrowersyjną okładkę, która głosiła, że Anna i Robert Lewandowscy "są na zakręcie". W środku znalazł się także artykuł, w którym padło wiele gorzkich słów pod adresem gwiazdorskiej pary.
We wspomnianej publikacji "Newsweeka" znalazło się sporo dosadnych wypowiedzi na temat Roberta Lewandowskiego, ale również jego żony. Znani dziennikarze nie szczędzili gorzkich słów na temat jego formy i nastawienia do drużyny.
- To nie jest lider, który złapie drużynę w szatni za gardło, wygarnie błędy, zmobilizuje. Kiedyś Ronaldo musiał zejść z boiska z powodu kontuzji, ale zaangażowanie, z jakim kierował drużyną Portugalii z ławki rezerwowych, było nie mniejsze, niż kiedy grał - twierdzi Michał Pol.
Co więcej, wspomniany artykuł uderzał też w Annę Lewandowską. Jeden z rozmówców tygodnika przytoczył też anegdotę, która krąży podobno między piłkarzami.
- Zawodnicy zaczęli kręcić nosem, że tam gdzie Lewandowski, tam Lewandowska. On ją wszędzie wciska. Są już nawet takie żarty: "Czy to kadra Polski czy firma Lewandowscy" - stwierdził jeden z dziennikarzy w rozmowie z "Newsweekiem".
Robert Lewandowski w rozmowie z "Przeglądem Sportowym" skomentował nie tylko falę hajtu, jaka pojawiła się w mediach pod jego adresem. Piłkarz odniósł się także do wspomnianej okładki "Newsweeka", na której widniało jego czarno-białe zdjęcie z Anią.
- Dziwnie czyta się o sobie opinie ludzi, którzy mnie nie znają. Ja bym tak nie potrafił. Jak można oceniać osobę, z którą nie miało się zupełnie kontaktu lub ten kontakt był bardzo znikomy? Buduje się opinie i przedstawia ludziom na zewnątrz. To nie fair! Uderza to w moją rodzinę. Traktuję to jak zwykły hejt. Mam tylko nadzieję, że nie był to materiał inspirowany przez ludzi, którzy przestali mi być przychylni. Bliscy czytają takie historie, nie wiedzą, jak to funkcjonuje i się przejmują. My z Anią też to przeżyliśmy, bo nie da się przejść ponad wszystkimi sprawami. Jesteśmy twardzi, ale nie ze skały. Musimy sobie dać z tym radę. Merytoryczna krytyka na temat występu kadry na mundialu jest OK. Ale coś takiego? Co ma do tego Ania, która tylko mnie wspierała? - dopytuje Robert Lewandowski.
- Proszę... Naprawdę normalnym ludziom nie spodobało się, że szukałem pocieszenia u Ani, czy ktoś im tak powiedział i duża część to podchwyciła? Po każdym meczu tak jest – idziesz się cieszyć lub szukasz pocieszenia u bliskich. Przecież to trwało 30 sekund, a w szatni byłem szybciej niż niektórzy piłkarze. Co to zmieniło? To szukanie dziury w całym. Rozumiem, gdy ktoś powie, że zagrałem źle, bo to prawda. Ale danie buziaka osobie, która rozumie, jak wiele poświęciłem i jak boli porażka w sporcie, bo sama jest sportowcem? - dziwi się Robert Lewandowski.