Znamy datę wyborów prezydenckich. Zapytaliśmy publicystów i polityków, co o niej sądzą
Elżbieta Witek zarządziła wybory prezydenckie na niedzielę 28 czerwca. Oznacza to, że ewentualna druga tura wyborów odbędzie się 12 lipca. Marszałek Sejmu powiedziała na środowej konferencji prasowej, że zarządziła wybory na podstawie odpowiednich przepisów Konstytucji RP, Kodeksu wyborczego oraz ustawy z "2 czerwca 2020 roku o szczególnych zasadach organizacji wyborów powszechnych na Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej zarządzonych w 2020 r., z możliwością głosowania korespondencyjnego".
Redaktor naczelny "Gazety Polskiej" i "Gazety Polskiej Codziennie" Tomasz Sakiewicz w rozmowie z portalem Telewizji Republika ocenił, że termin wyborów ustalony przez panią marszałek Witek na 28 czerwca jest bardzo doby i odpowiedni. – Widzimy, że sytuacja epidemiologiczna zaczyna być zażegnywana. Dzięki temu wybory będą bezpieczniejsze. Widać, że nagle opozycja w Senacie chciała wprowadzić poprawki do ustawy i przekazać ją dalej. Widać było już to, ze sami obywatel pragną ustalenia i zakończenia blokowania terminu wyborów. Na decyzje Senatu duży wpływ miały manifestacje, które miały na celu pokazanie to, że obywatel chcą wiedzieć, kiedy będą mogli skorzystać ze swojego prawa. Chcieli znać dokładny termin i udało im się to uzyskać. Marszałek Grodzki, który myślał, że zostanie prezydentem, ugiął się pod presją i przestał blokować ustawę - stwierdził.
– W połowie czerwca nastąpi kumulacja poparcia dla Rafała Trzaskowskiego. Jednak to poparcie zacznie spadać. Jeśli jednak miałoby dojść do drugiej tury wyborów, to nie widzę żadnych szans dla kandydata PO w walce z Andrzejem Dudą - dodał.
Do sprawy w rozmowie z naszym portalem odniosła się także redaktor naczelna Telewizji Republika Dorota Kania. – To, że wybory odbędą się 28 czerwca, było prawie wiadome już jakiś czas. Nie jest to zaskoczeniem. Po tym, jak PO doprowadziła do tego, że trzeba było, przesunąć wybory 10 maja było pewne, że wybory będą w czerwcu. Raczej jest przesadzone, że kandydat PO zbierze podpisy. Ma mało czasu, ale jest wielu zaangażowanych w ich zbieranie. Czeka nas bardzo ostra kampania wyborcza. Będziemy świadkami dużej ilości fake newsów. Opozycja wie, że może wszystko stracić. Jeśli przegrają wybory, to będzie oznaczało dla nich brak możliwości zatrzymania rozwoju polskiej gospodarki, która świetnie sobie radzi i jest chwalona na świecie - oceniła.
O to, co sądzą o wyznaczonym terminie wyborów postanowiliśmy zapytać także polityków. - Bardzo dobrze, że ten termin został już ogłoszony, że przeprowadziliśmy ustawę o wyborach prezydenckich do końca, mamy jasny termin i w końcu Polacy będą mogli, wbrew zabiegom opozycji, wypowiedzieć się na temat tego, kto powinien być prezydent. Najważniejsze, że wybrany prezydent zostanie zaprzysiężony przed 6 sierpnia, kiedy upływa pierwsza kadencja prezydenta Andrzeja Dudy i to zostało dopełnione. Państwo polskie będzie miało ciągłość, miejmy wszyscy oczywiście nadzieję, że w postaci prezydenta Andrzeja Duda na drugą kadencję - stwierdził wiceminister cyfryzacji Adam Andruszkiewicz z Prawa i Sprawiedliwości.
Poseł Polskiego Stronnictwa Ludowego Władysław Teofil Bartoszewski ocenił, że wybór terminu nie jest zaskoczeniem. - To było wiadome już od dłuższego czasu, to było spodziewane. Problem z tymi wyborami jest taki, że każdy termin w tej chwili jest niekonstytucyjny i na to wszystkie partie musiały się zgodzić. Dlatego że po wyborach, które były konstytucyjnie ustanowione na 10 maja i które się nie odbyły, nie ma możliwości przeprowadzenia wyborów poza dwoma wypadkami: gdyby urzędujący prezydent zrezygnował, albo gdyby upłynęła jego kadencja 6 sierpnia. Wszystkie inne rzeczy są niezgodne z konstytucją, nie ma takich zapisów w konstytucji, no wiec w tej sytuacji czy to jest 28 czerwca, czy 5 lipca, czy każda inna data, to nie ma to żadnego znaczenia - powiedział.
Polecamy Nasze Programy
Wiadomości
Najnowsze
Giertych chce pozwać Sośnierza. Mocna odpowiedź: „Grozisz sądem i zniesławiasz ludzi, za to, że powtarzają fakty?”