– Jeśli w przyszłości członkowie Koalicji Europejskiej nie zakrzykną jednym głosem: "Panie prezesie, meldujemy wykonanie zadania", to znaczy, że ci ludzie są kompletnie wypreparowani z mózgu – mówił publicysta "Do Rzeczy" Rafał Ziemkiewicz w "Podsumowaniu Politycznym Tygodnia". Rozmowę poprowadził red. Aleksander Wierzejski.
– Cisza wyborcza ma zapaść. Strach, bo pewnie dziś zostanie pokazanych jeszcze 15 sondaży. Wniosek na przyszłość – albo zakazać publikowania sondaży i prognoz na tydzień przed wyborami albo w jakiś sposób to certyfikować. Każdy kretyn może założyć firmę "Krzak" i sporządzać rzekome sondaże, wzięte z buta. Dzień wczorajszy, mając zalew sondaży, jest na to najlepszym dowodem. Ostatnia rzecz, jaka w tym wszystkim występuje, to prawda – rozpoczął Ziemkiewicz, odnosząc się do masowo publikowanych w ostatnim czasie badań.
– Na pewno nie spodziewajmy się tłumów w wyborach. Może uda się osiągnąć próg 30 proc. Sondażowe frekwencje na poziomie 50 proc. są wzięte z kosmosu! Wybory do Parlamentu Europejskiego nadal nie są postrzegane jako decydujące. Największe frekwencje w Polsce notujemy podczas wyborów prezydenckich – tłumaczył. Wskazał też, że "ostateczne wyniki na pewno będą bardzo różne od większości sondaży".
– Jeśli chodzi o kampanię Koalicji Europejskiej, było to wprost odwrotne od metody Hitchcocka. Na początku mieli konkretny "fuck up", a potem było coraz gorzej. KE przerżnie te wybory. To wiadomość radosna. Punktem odniesienia muszą być poprzednie wybory samorządowe. Być może otrzymają 21 mandatów, to jest maksimum. Mam jednak nadzieję, że będzie znacznie mniej. Każdy głos oddany na KE to głos przeciwko Polsce, nie ukrywajmy tego. Oparcie całej kampanii wyborczej na zebraniu wszystkich, którzy nie są z PiS-u raczej nie daje wizji, strategii, rozwiązań. Trzeba przynajmniej udawać, że o coś chodzi – mówił w "Politycznym Podsumowaniu Tygodnia".
– Jeśli w przyszłości członkowie Koalicji Europejskiej nie zakrzykną jednym głosem: "Panie prezesie, meldujemy wykonanie zadania", to znaczy, że ci ludzie są kompletnie wypreparowani z mózgu – wskazał.
Podkreślił również, że "film "Tylko nie mów nikomu" jest dużym problemem dla Kościoła i obozu tradycjonalistycznego, ale na pewno nie wpłynie to na wyniki wyborów, tak jak "Kler" nie wpłynął na wyniki wyborów samorządowych".