„Żarówa”, czyli legenda kibiców Lecha: tradycja to niezwykle silny fundament
- Historia polskich klubów piłkarskich pokazuje, jak silnym fundamentem w naszym życiu jest tradycja. Tata kolegi, już niestety nieżyjący, był na 437 meczach Lecha Poznań. Stworzył kolekcję biletów i meczowych programów, każdy z meczy opisał. Tak powstaje fundament - mówi Robert Siejak, czyli „Żarówa”. Wiele polskich klubów zostało potem rozkradzionych przez skorumpowanych działaczy. – One na chwilę wręcz przestawały istnieć, ale był ten fundament - tradycja i kibice. I oni ratowali je, odtwarzali od podstaw, od zera – opowiada „Żarówa”. Legenda ruchu kibicowskiego będzie dziś o 22.30 gościem Piotra Lisiewicza w „Wywiadzie z chuliganem” w Telewizji Republika.
Od 1981 r., gdy po raz pierwszy poszedł na stadion z ojcem i wujkiem, przez ponad trzy dziesięciolecia opuścił zaledwie kilka meczów Lecha Poznań. Jako dziecko zbierał na stadionie butelki, by zarobić na karnet na mecze.
Cały stadion Lecha Poznań, ale kibice z wielu innych miast kojarzą go jako postać niezwykle oryginalną. W latach 90. na mecze przyjeżdżał przez całe miasto… dorożką przystrojoną w niebiesko-białe barwy, w meloniku i z kupionym na Rynku Łazarskim metalowym dzwonem, którego dźwięk słychać było na całym stadionie.
Na starym stadionie prowadził doping na sektorze piątym, czyli tzw. „Piątce”, nazywanej też „lożą szyderców”. Była ona drugim najgłośniejszym sektorem po „Kotle”, jednak jej doping opierał się często na absurdalnym poczuciu humoru. Przykładowo gdy Lech grał z Wisłą Kraków, „Żarówa” z kolegami inicjowali wymianę okrzyków. „Wisła!”. „Co?!”. „Mamy waszego smoka!” – głosiła terrorystyczna deklaracja. Gdy przeciwko Lechowi grał piłkarz Ireneusz Jeleń, analogicznie krzyczano w duchu myśliwskim : „Jeleń!”. „Co?!”. „Pif, paf!”.
- Było wesoło, niektórzy przychodzili nawet na „Piątkę” dla tej atmosfery, zastanawiając się, co te klauny dziś wymyślą. Większość ludzi wywodziła się z robotniczych rodzin. Było rodzinnie, dziś jest bardziej korporacyjnie, więcej znaczy pieniądz, pewnie tak musi być. Tak jak Lwów nie wróci do Polski, tak i tamto już nie wróci. To historia i dobrze że byliśmy jej cząstką – powiedział w „Wywiadzie z chuliganem” Żarówa.
Jest on właścicielem wielkiej kolekcji klubowych pamiątek - szalików, koszulek, biletów, programów meczy, proporczyków. Jest wśród nich zdobycz niecodzienna. - Uratowałem napis „KKS Lech” ze stadionu Lecha na Dębcu. Przeczytałem w gazetach, że stadion ma być zrównany z ziemią, PKP sprzedaje teren i ma być tam wybudowany jakiś market. Przejeżdżałem tam i patrzę – napisu nie ma. Nawróciłem i patrzę – leży. Przerzuciliśmy napis przez płot. Brzeszczotem od piły przecięliśmy go na pół, bo nie mieścił się do transportera. Stoi u mnie odrestaurowany i odmalowany na działce. Chciałem też „ukraść” bramki, ale długo grały tam jeszcze jakieś rezerwy czy młodziki, a potem pewnie zainteresował się nimi jakiś złomiarz – opowiada Żarówa.
Wywiad z chuliganem jest koprodukcją Radia Poznań i Telewizji Republika. W radiu słuchać można go w soboty o 16.00, telewizyjna premiera w każdą niedzielę o 22.30 w Republice. Archiwalne odcinki obejrzeć można na kanale YouTube Radia Poznań. Jutro rano pojawi się tam także odcinek z Żarówą.
Polecamy Nasze Programy
Wiadomości
Najnowsze
Giertych chce pozwać Sośnierza. Mocna odpowiedź: „Grozisz sądem i zniesławiasz ludzi, za to, że powtarzają fakty?”