Polski rząd decyzje o zamykaniu branż opiera o jedną publikację w zeszłorocznym jesiennym wydaniu amerykańskiego magazynu „Nature”. Krajowa Izba Gospodarcza wypunktowała w swoim tekście, czemu te badania nigdy nie powinny być podstawą do tak kluczowych decyzji, jakie zapadały w ostatnich miesiącach.
KIG przytacza, że w badaniach prezentowanych w „Nature” przedstawiono jedynie modelem matematycznym, zrealizowanym na podstawie logowań użytkowników sieci komórkowych. Według modelu największe ryzyko zarażenia pojawia się w restauracjach, klubach fitness oraz siłowniach, kawiarniach, barach i hotelach. Co ciekawe jako najbezpieczniejsze pokazywane są m.in. centra handlowe i sklepy spożywcze. Według ekspertów komentujących badania mają wiele braków, m.in. to, że nie biorą pod uwagę stosowanych zabezpieczeń i nie różnicują np. ryzyka w sklepie i przychodni lekarskiej. Badanie nie odnosi się również do faktycznej częstości zakażeń w danych miejscach użyteczności publicznej, bo jej nie badano. Modeluje jedynie zagęszczenie ludzi i na tej podstawie szacuje prawdopodobieństwo zakażeń.
Błędy i niedoskonałości budzą wątpliwości są zastanawiające, dlaczego nasz rząd przyjął wyniki badań za pewnik i co więcej decyduje na ich podstawie o zamrożeniu działalności wielu firm. Nie jest to jedyne badanie, na podstawie którego można podejmować decyzje – o tym rząd już nie informuje. Istnieją inne analizy ryzyka zakażenia, oparte o empiryczne dane a tylko nie matematyczne modele. KiG prezentuje wyniki badan np. z Raportu Think Active z 13 państw Europy i Wielkiej Brytanii, oparty na realnych danych. Raport pokazuje, że przy ponad 100 milionach wizyt w siłowniach i klubach fitness, zarażeń było 311. Kolejnym jest Norweskie badanie, opublikowane 17 listopada 2020 r. na portalu medrixiv.com, które wykazało, że w Oslo przy zachowaniu zaostrzonego reżimu sanitarnego, badaniem objęto próbkę 3764 osób, z czego 1896 przypisano do grupy trenujących. Po 14 dniach przeprowadzono testy na obecność wirusa. Zaledwie jedna osoba z grupy ćwiczących okazała się zakażona Covidem, ale – jak się okazało w wyniku wywiadu sanitarnego – do zakażenia doszło w miejscu pracy, a nie na siłowni. KIG cytuje także wyniki z brytyjskiej aplikacji NHS Test&Trace, która pokazała, że spośród 128 808 osób z pozytywnym wynikiem testu między 9 a 15 listopada 2020r., tylko 1,1% odwiedziło obiekt sportowy przed diagnozą, w supermarkecie w tym samym czasie było 18% osób.
Pytań jest więc kilka – czemu przez rok nie powstały żadne Polskie badania, oraz czemu rząd ignoruje realnie przeprowadzone badani pokazujące marginalne zakażenia w klubach fitness i siłowniach?