Niemiecki brukowiec (choć bardziej pasowałoby określenie - szmatławiec) „Die Tageszeitung” wykorzystał beatyfikację rodziny Ulmów do kolejnego uderzenia w Polskę. Niemcom nie dość było, jak widać zamordować Ulmów, ale muszą teraz dodatkowo bezcześcić ich pamięć. Ten naród tak ma.
Funkcjonariuszka gazety, lewaczka Gabriele Lesser opisując zbrodnię dokonaną przez jej rodaków, skoncentrowała się na politycznym wymiarze wydarzenia. „Mało kto był w stanie zrozumieć łacińskie słowa kazania beatyfikacyjnego, które celebrował kardynał Semeraro z Watykanu. Wprawdzie prezydent Andrzej Duda i liczni politycy narodowo-populistycznej partii rządzącej od czasu do czasu przytakiwali, ale mógł być to również wyraz zadowolenia. Państwo i Kościół katolicki w Polsce rzadko współpracowały ze sobą tak doskonale” – pisze mierna skądinąd dziennikarka.
„W Markowej, idyllicznej wsi na Podkarpaciu, nie ma ani jednego plakatu wyborczego. A przecież już za cztery tygodnie w Polsce odbędą się wybory parlamentarne. Za to beatyfikacja rodziny Ulmów to temat wszechobecny. Informacje o niej są na wszystkich tablicach ogłoszeń. Na ścianie jednego z domów wisi nawet duże kolorowe zdjęcie całej rodziny ” – relacjonuje Lesser ubolewając zarazem iż „polscy duchowni katoliccy wybrali 10 września jako datę beatyfikacji Ulmów, co podsyca nieprzyjemne podejrzenia”. Lesser cytuje tu komunistyczną „Politykę”, która w najnowszym numerze stawia pytanie, czy jest to „prezent od Kościoła dla rządzącej partii Prawo i Sprawiedliwość (PiS) w środku kampanii wyborczej”.
Zarówno komunistyczne piśmidło, jak i zlewaczała i mało inteligentna Niemka nie mają jak widać pojęcia, że termin beatyfikacji Ulmów nie zależał o polskiego Kościoła, ani tym bardziej od Prawa i Sprawiedliwości, ale od, tak często wszak przez lewicę wychwalanego papieża Franciszka.
Lesser nie poprzestaje jednak na podaniu tej bzdury. Dalszy ciąg jej tekstu jest jeszcze bardziej skandaliczny. Potomkini narodu zbrodniarzy śmie oskarżać Polskę i Polaków o współudział w zagładzie Żydów. Śmie także wysnuwać wniosek, że beatyfikacja Ulmów ma rozgrzeszać Polaków za pogrom w Jedwabnem, który Niemcy i hołubione przez nich środowiska w naszym kraju uznają za zbrodnię dokonaną polskimi rękoma.
„Gorzka świadomość, że Polacy w przeszłości byli również sprawcami, nie zawsze zachowywali się szlachetnie i część kolaborowała z wrogami, obudziła w wielu potrzebę nowego mitu, który przywróciłby dawną tożsamość bohaterów i ofiar” – stwierdza bezczelnie Lesser. Jej zdaniem obietnica budowy takiego mitu pomogła PiS wygrać wybory w 2005 roku, a także w 2015 i 2019 roku, przede wszystkim na wschodzie Polski, także w Markowej. PiS uczynił z polityki historycznej jeden z najważniejszych obszarów swych działań, „stworzył dziesiątki muzeów i instytutów, napisał nowe podręczniki do historii" - ubolewa niemiecka "dziennikarka", która pobyt w naszym kraju wykorzystuje od lat do antypolskiej propagandy.
Dokonania Lesser i jej intelekt najlepiej określił przed laty publicysta i niemcoznawca Piotr Cywiński, pisząc o niej, że ma "IQ szczotki klozetowej". Nic dodać nic ująć.
Tekstem Lesser zajął się też znany i ceniony twitterowicz Zygfryd Czaban. Oto co napisał o wykwicie jej pióra: "Ten artykuł powinien przeczytać każdy, bowiem jest esencją niemieckiej polityki historycznej. 1. Ulmowie są tylko pretekstem do pisania o Jedwabnem. 2. Głównym przesłaniem jest nie zbrodnia, nie bezkarność jej niemieckich sprawców, lecz insynuacja, że cała sprawa Ulmów jest wyłącznie elementem kampanii politycznej w Polsce i poza tym nie istnieje. 3. Konsekwentnie, beatyfikacja nie jest uczczeniem męczenników, ale prezentem polskiego Kościoła dla PiS (choć o dacie beatyfikacji zadecydował przecież Watykan). 4. W kontekście zbrodni w Markowej jest mowa o jej „polskich sprawcach” (oczywiście bez wskazania o wykonanym przez AK wyroku śmierci). 5. Koniecznie przypomnienie oszczerstw Grossa. 6. Beatyfikacja Ulmów to tworzenie nowego mitu, na który jest zapotrzebowanie w narodzie „nazistowskich” kolaborantów. 7. I na koniec tradycyjne kłamstwo o zakazaniu przez Polskę pisania o „nazistowskich” kolaborantach pod karą więzienia do 3 lat (kompletne zakłamanie tego, co stanowiła nowela ustawy o IPN). Z braku miejsca, wyjątkowo pominięto wstawkę o polskich „problemach z praworządnością”, bez której w Niemczech raczej nie wolno pisać o Polsce".