Jak wskazuje "Gazeta Wyborcza", pierwsza dama przemieszcza się od szkoły do szkoły i odradza nauczycielom strajk. Portal money.pl dotarł do rzecznika prezydenta Błażeja Spychalskiego, który jednoznacznie odniósł się do doniesień dziennika.
– Przecież to jakaś bzdura – odpisał w SMS-ie redakcji money.pl Błażej Spychalski, zapytany o doniesienia "Wyborczej" ws. zachowań Pierwszej Damy.
Dziennik opisał, jak małżonka odwiedziła liceum, w którym do niedawna sama uczyła języka niemieckiego. – Strajk nauczycieli nie ma sensu. Rząd nie ma pieniędzy na podwyżki w oświacie – miała powiedzieć w pokoju nauczycielskim.
– Próbowała nas przekonać, abyśmy nie przystępowali do protestu. Mówiła, że stanowisko rządu jest jasne. Nie ma pieniędzy na podwyżki w oświacie, więc strajk nie ma żadnego sensu. Dyskusji, która się wywiązała, przysłuchiwał się pan dyrektor – anonimowo opowiada w rozmowie z dziennikiem jedna z nauczycielek. Pierwsza Dama miała odwiedzić również inne placówki oświaty w tym samym celu – "uspokojenia emocji" nauczycieli.