Pan Zbigniew Parowicz, właściciel gospodarstwa rolnego, którego do ruiny doprowadziła m.in. decyzja sędziego Pawła Juszczyszyna, w ostatnich latach przed śmiercią nie tylko nie miał pieniędzy na życie, ale i zapadł na zdrowiu.
Portalowi tvp.info udało się skontaktować z krewną pana Zbigniewa. Jak podaje kobieta, pokazywana w mediach zrujnowana posiadłość jeszcze niedawno była w zupełnie innym stanie. W zadbanym gospodarstwie pan Zbigniew hodował drób, konie, inne zwierzęta. Takie gospodarstwo zostało wystawione na licytację przez komornika.
Kiedy mężczyzna stracił będące źródłem jego dochodów gospodarstwo, zamieszkał w lokalu komunalnym, w którym wcześniej mieszkali jego rodzice, a potem niepełnosprawna siostra.
Z czasem mężczyzna zapadł jednak na zdrowiu i nie mógł opuszczać znajdującego się na drugim piętrze mieszkania.
„Nie był w stanie opłacać czynszu za zajmowany lokal, który był wilgotny i niedogrzany, a zimą musiał zaklejać gazetą okna, żeby choć trochę ochronić się od zimna. Ów lokal był częścią większego mieszkania, w którym ze wspólnego korytarza wchodziło się do poszczególnych pomieszczeń, zajmowanych przez różne, obce rodziny” – relacjonuje krewna. Jak dodaje, nie było stać go na rehabilitację, ani leczenie.
Pod koniec życia pan Parowicz otrzymał zastępcze mieszkanie na parterze – suche i wyremontowane. „Cieszył się, że będzie mógł w końcu wyjeżdżać na dwór na spacery; niestety śmierć pokrzyżowała te plany” – kończy swoją relację krewna pana Zbigniewa. Mężczyzna zmarł w marcu 2019 r.
Przypomnijmy, że w kilkudziesięciu miastach w Polsce odbyły się w niedzielę demonstracje pod hasłem „Solidarni z sędziami”. To reakcja na cofnięcie przez Ministerstwo Sprawiedliwości delegacji olsztyńskiemu sędziemu Pawłowi Juszczyszynowi.