Wszystko wskazuje na to, że trwająca kampania wyborcza w wyniku rozwoju sytuacji na Ukrainie zdominowana zostanie przez kwestie polityki zagranicznej. Ten stan rzeczy zdaje się być korzystny dla partii rządzącej, która - jak to zwykle bywa - zyskuje na sytuacjach kryzysowych. Zachowanie premiera pokazuje, że PO skorzysta z nadarzającej się okazji, aby odwrócić uwagę od spraw krajowych.

- Jest pewną specyfiką polityków drugiej kadencji, że kiedy wszystkie obietnice krajowe nie zostały spełnione, sięgają po politykę zagraniczną - ocenił strategię wyborczą premiera Tuska na antenie Telewizji Republika Tomasz Wróblewski z tygodnika "Do Rzeczy". 

Podkreślił, że w przypadku kampanii Platformy Obywatelskiej słabym punktem może być kwestia bezpieczeństwa energetycznego. - Przez 5 lat czekaliśmy na ustawę o łupkach, 4 lata na ustawę o odnawialnych źródłach energii - przypominał publicysta. - Tu premier ma sobie chyba wiele do zarzucenia - podkreślił.

Zdaniem Wróblewskiego, to co dzieje się na wschodzie stanie się niebawem problemem zimnowojennym, wszyscy odejdą od telewizorów i wrócą do spraw przyziemnych.  - I Tusk od tego nie ucieknie. Ludzie znów zajrzą do portfeli i przypomną sobie jego obietnice - przekonywał.

Grzegorz Osiecki z "Dziennika Gazeta Prawna" zgodził się z tezą, że PO będzie w czasie tej kampanii uciekała w sfery, w których może wykazać swoje przywódźtwo, czyli w politykę zagraniczną i kreację wizerunku lidera antyrosyjskiego. - Pytanie czy Rosja nie spłata figla i nie będzie jakiegoś ocieplenia - zastanawiał się.
Podkreślił, że wszystkie kwestie wewnętrzne są dla PO niekorzystne, bo wskazują na niekonsekwencję partii rządzącej.