Gościem Marcina Bąka był publicysta Wojciech Biedroń z tygodnika „W Sieci”. Rozmowa dotyczyła „afery gruntowej”.
– "Afera gruntowa", to był przeciek, którego łącznikiem miał być Andrzej Lepper, który miał ostrzec swoich współpracowników o działaniach CBA. Przeciek obrzydliwy, niebezpieczny dla funkcjonariuszy CBA, którzy rozpracowywali aferę, ale i niebezpieczny politycznie. Afera gruntowa doprowadziła do upadku rządu, rozbicia koalicji, wcześniejszych wyborów i ostatecznie do tej katastrofy, do kolejnych wyborów, które wygrała Platforma Obywatelska. Narracja, że to Jarosław Kaczyński doprowadził do przyspieszonych wyborów, żeby pokonać koalicjanta i przejąć pełnię władzy, to narracją jaką wbijano nam przez lata do głowy. Przecież CBA robiło swoje, prowadziło pewne działania. Cała afera polegała na odralnianiu ziemi, która dzięki temu zyskiwała na cenie, to była kwestia działania Ministerstwa Rolnictwa, a na jego czele stał Andrzej Lepper.
– Szybko zorientowano się, że Lepper jest w tym procederze. Rozpoczęło się śledztwo, z użyciem prowokacji, różnych legalnych metod. Przypominam, że na te działania wyraził zgodę sąd. Przypominam, że śledztwo było prowadzone pod nadzorem prokuratury. W związku z powyższym kilka instytucji miało wgląd na działanie CBA. Dzisiaj wiemy, że CBA działało legalnie. Ale wiemy to dzisiaj. Wtedy to była narracja, że to Kaczyński przez nielegalne działania swoich „Pit Bulli” szuka kwitów na Leppera. Lepper ostrzegł swoich współpracowników, coraz więcej jest na to dowodów. Można mnożyć hipotezy na temat śmierci Leppera. Oficjalną przyczynę śmierci znamy. Natomiast moim zdaniem Andrzej Lepper wiedział za dużo, by inni mogli spać spokojnie.