Winnicki: Bezpieczeństwo najważniejszych osób jest tak ważne, jak stan energetyki czy armii
- Ta seria wypadków dotyczy różnych zdarzeń - wszystkie one sprowadzają się jednak do tego, że ochrona i procedury nie działają dobrze. Pierwszy problem leży po stronie braku woli politycznej decydentów, którzy zbyt lekko podchodzą do kwestii swojego bezpieczeństwa. To się dzieje od 25 lat - powiedział dziś w "Politycznym podsumowaniu tygodnia" Robert Winnicki, prezes Ruchu Narodowego. Obok niego, gośćmi Marcina Bąka byli Marcin Celiński z "Liberte" oraz Adrian Stankowski, publicysta "Gazety Polskiej Codziennie".
"Szkolne błędy ochrony"
- Ja wczoraj byłem na obchodach miesięcznicy i ze wszystkimi tam zgromadzonymi byliśmy zaniepokojeni stanem zdrowia pani premier. Jest jednak jakiś limit nieszczęśliwych przypadków i ten limit wykorzystaliśmy chyba na najbliższe 200 lat. Jeżeli zdarza się czwarty wypadek w ciągu najbliższych miesięcy, to trzeba coś zmienić w funkcjonowaniu służb – powiedział Stankowski.
- Mieliśmy wiadomość dobrą, że nic poważnego się pani premier nie stało, najpoważniej poszkodowany został funkcjonariusz BOR, ale szczęśliwie – jego życiu nie zagraża niebezpieczeństwo. Wszystkie pozostałe informacje są złe – nie trzeba być fachowcem od służb – kolumnę tworzy się do ochrony vip-a, a jeśli ktoś fiacikiem, który ma osiągi na poziomie lepszego roweru, jest w stanie wjechać w auto vip-a to oznacza to jakieś szkolne błędy ochrony. To nie są rzeczy tajne, to można przeczytać, jakie są zadania kolumny i poszczególnych samochodów w niej. Do tego zdarzenia nie powinno dojść. Wyobraźmy sobie, że gdyby ktoś chciał dokonać zamachu, to zrobiłby to bez najmniejszych trudności – stwierdził Marcin Celiński z „Liberte”.
Duch niefrasobliwości
- Znając atmosferę wokół ochrony najważniejszych osób muszę powiedzieć, że cały czas unosi się nad tym duch niefrasobliwości. Ta seria wypadków dotyczy różnych zdarzeń - wszystkie one sprowadzają się jednak do tego, że ta ochrona i procedury nie działają dobrze. Pierwszy problem leży po stronie braku woli politycznej decydentów, którzy zbyt lekko podchodzą do kwestii swojego bezpieczeństwa. To się dzieje od 25 lat. Druga kwestia jest taka, że nie może być tak, że taki samochód zagraża bezpieczeństwu premier – zauważył Winnicki.
"Nie lubię sprowadzania tej kwestii do wskazywania palcem"
- Byłem wczoraj świadkiem, gdy ta mała grupka obywateli RP zareagowała na słowa Kaczyńskiego śmiechem i wyzwiskami pod adresem pani premier. W social media mieliśmy falę komentarzy najgorszego sortu. To przekroczenie granic cywilizacyjnych, zupełna Azja – powiedział Adrian Stankowski. - Przyczyn tego złego stanu rzeczy w BOR szukać należy jeszcze w Smoleńsku, gdzie szef Biura zamiast odpowiedzieć przed sądem za zaniedbania został nagrodzony lampasami generalskimi. Ten wyjątkowo niekompetentny człowiek zwolnił blisko 100 najwyższych rangą oficerów BOR. Teraz młodzi oficerowie nie mają się od kogo uczyć tej trudnej służby, tego rzemiosła – dodał.
- Nie lubię sprowadzania tej kwestii do wskazywania palcem. Jakoś tym młodym oficerom wcześniej, gdy byli młodsi udało im się wozić bez problemów najważniejsze osoby w państwie. Teraz więc powinni być bardziej doświadczeni. Uważam, że to, co mamy, to efekt wielu kadencji dziwnego podejścia do spraw bezpieczeństwa, ale prawda jest taka, że ta ekipa nie zrobiła nic poza roszadami personalnymi, żeby „BOR funkcjonował lepiej”, a wygląda na funkcjonujący gorzej. Jest tu jakiś błąd i do tego warto zestawić słowa z działaniami. Mamy ministra spraw wewnętrznych, który boi się wszystkiego i wszystkich – jeżeli ktoś żyje w poczuciu takiego zagrożenia, to powinien wykonać kilka ruchów. Człowiek w zagrożeniu zaczyna się zabezpieczać, a jest tu duża niekonsekwencja między tym, czym straszy Błaszczak, a co robi – dodał Celiński.
- Odium skupia się teraz na BOR-ze, ale pewne rzeczy są na poziomie woli i wyobraźni decydentów. Gdy mówimy o Smoleńsku, to niezależnie od przyczyn katastrofy, mamy rzecz niewątpliwą – że w jednym samolocie leciał zwierzchnik sił zbrojnych i całe dowództwo armii. I oba pałace – prezydencki i KPRM - pozwoliły na to. Jeśli chodzi o procedury bezpieczeństwa, to musimy postawić to wyraźnie, że bezpieczeństwo najważniejszych osób jest tak ważne, jak stan energetyki, armii i nie można na tym oszczędzać – zauważył Robert Winnicki.