Wicepremier w rządzie Tuska miał kupić... kradzione auto. Samochód Gawkowskiego został zarekwirowany przez policję!
"Autoryzowany serwis chyba powinien wiedzieć, że są dwa auta na świecie z takim numerem, a nie jeden? Rozumiem, że jakaś służba może nie mieć takiej informacji, ale autoryzowany serwis?" - mówił w czwartek rano w rozmowie z portalem Gazeta.pl wicepremier Krzysztof Gawkowski. "Polityk opisał wcześniej w sieci historię zakupu swojego auta. Z jego relacji wynika, że samochód miał być sprawdzany w autoryzowanym serwisie. Dopiero później okazało się, że ten sam numer VIN ma inne auto w UE, a samochód kupiony przez Gawkowskiego może pochodzić z przestępstwa", czytamy na portalu.
"Wczoraj dowiedziałem się, że auto, które legalnie kupiłem za 100 tys. zł ma swojego "bliźniaka" we Francji, a mi sprzedano podrobioną w Polsce wersję. Finał jest taki, że samochód został zajęty przez Policję i Prokuraturę, a my z żoną straciliśmy 100 tys. zł" - przekazał w czwartek we wpisie na Facebooku wicepremier i minister cyfryzacji w koalicji 13 grudnia Krzysztof Gawkowski z Nowej Lewicy.
Jak podaje Gazeta.pl, małżeństwo Gawkowskich kupiło z żoną w październiku ubiegłego roku Peugeota 5008 od prywatnej osoby. "Przed zakupem sprawdzamy pojazd po numerze VIN i dodatkowo jedziemy na sprawdzenie do autoryzowanego serwisu Peugeota. Płacimy za usługę sprawdzenia, otrzymujemy potwierdzenie. Kupujemy auto z całą historią i rejestrujemy w urzędzie komunikacji. Inwestujemy, użytkujemy przez ponad pół roku i teraz dowiadujemy się, że samochód jest nielegalny" - ubolewa Gawkowski.
Polityk w rozmowie z portalem podkreśla, że postara się o wprowadzenie takich zmian w prawie, które umożliwiłyby sprawdzenie przed zakupem auta, "czy gdzieś w UE nie jeździ numerowy klon".
"Nie wiem, czy akurat ta osoba, od której kupiłem auto, jest oszustem. Policja takich informacji nie ujawnia. Auto było wcześniej wykupione z leasingu, jeździło bardzo długo. Musiało pochodzić z przestępstwa, ale nie wiadomo skąd i jakie były okoliczności", powiedział Gawkowski portalowi Gazeta.pl
"Autoryzowany serwis chyba powinien wiedzieć, że są dwa auta na świecie z takim numerem, a nie jeden? Rozumiem, że jakaś służba może nie mieć takiej informacji, ale autoryzowany serwis? Obecnie przecież nawet części samochodowe są numerowane. Jak to jest możliwe, że nie wiedzieli? Skoro w serwisie nie wiedzą, to kto miałby to wiedzieć? Co może zrobić w takiej sytuacji obywatel?", skarży się Gawkowski.